Spis artykułów
Beata Łabutin W średnim i najmłodszym pokoleniu Kresowiaków dominuje niechęć do przyjmowania kresowej tożsamości czy wręcz ucieczka od kresowego pochodzenia, uważanego za trudny bagaż - wynika z badań naukowców Instytutu Śląskiego. - Młodzi ludzie z rodzin kresowych chcą żyć przyszłością i nie wracać do trudnej rzeczywistości ich rodziców czy dziadków. Oni naprawdę tej historii już nie chcą - mówi dr Teresa Sołdra-Gwiżdż, dyrektorka Instytutu Śląskiego kierująca pilotażową częścią socjologiczną dużego grantu pod nazwą "Przesiedleńcy z dawnych Kresów Rzeczypospolitej w strukturze demograficznej i społecznej Śląska Opolskiego w sześćdziesięcioleciu 1945-2005". - Prowadziliśmy badania socjologiczne w 10 wybranych społecznościach, szukając rodzin, które mają tzw. pełnię pokoleń, czyli trzy, a nawet cztery pokolenia: to, które przyjechało tu z Kresów, ich dzieci, wnuki, ewentualnie prawnuki. Okazało się, że takich rodzin jest bardzo niewiele - mówi dr Sołdra-Gwiżdż. W 10 wybranych miejscowościach udało się znaleźć zaledwie osiem takich rodzin. Wszystkich wywiadów zebrano natomiast 32. Na ich podstawie starano się ustalić, jak przedstawia się ewolucja tożsamości kolejnych pokoleń przesiedleńców i jakie czynniki zadecydowały o kształtowaniu się i zmianach tej tożsamości. Wyniki okazały się dość zaskakujące. - Przede wszystkim trzeba podkreślić dużą trudność w przeprowadzaniu tych rozmów, co nam się do tej pory raczej nie zdarzało - podkreśla Sołdra-Gwiżdż. - Wiele osób w ogóle nie chciało rozmawiać. I nie dlatego, że nas nie lubią, tylko dlatego, że emocje związane ze wspominaniem tamtego czasu są wciąż tak silne, że ci ludzie nie chcą do tego wracać. I między innymi dlatego drugie i trzecie pokolenie posiada zaledwie okruchy informacji o Kresach. - Pamięć przeszłości, która nas w pierwszym rzędzie interesowała jako czynnik kształtujący tożsamość, okazała się bardzo słaba - mówi dr Sołdra-Gwiżdż. Dlaczego tak się stało? - Usiłowaliśmy zlokalizować kanały transmisji rodzinnej, gdy chodzi o tę wiedzę, i jak można się było domyślać, przekazicielami genealogii rodzinnej, historii rodzinnych, losów familii są dziadkowie, czyli osoby najstarsze wiekiem. I w momencie, kiedy oni przestali już o tym mówić, wyschło źródło informacji. A przestawali mówić dlatego, że - jak sami nam wskazywali - brak było zainteresowania tymi opowieściami ze strony młodszego pokolenia. Okazało się, że zarówno dzieci, jak i wnukowie dość niechętnie słuchają o tamtych czasach - mówi Sołdra-Gwiżdż. Taka postawa potwierdziła się podczas bezpośrednich rozmów badaczy z przedstawicielami drugiego i trzeciego pokolenia w rodzinach kresowych. - Mówili nam otwarcie, że niespecjalnie chcą o tej historii słuchać. Z pilotażowych badań wynika więc następująca teza: grupa przesiedleńców z Kresów Wschodnich jest - z socjologicznego punktu widzenia - tzw. grupą zanikającą. - To znaczy, że tożsamość najmłodszego pokolenia tych rodzin jest już tożsamością polską - mówi badaczka. - Natomiast tożsamość starszego pokolenia, które tu z Kresów przyjechało, jest określana w sposób następujący: jestem Polakiem ze Wschodu. Z wywiadów wynika także, że nie widać chęci pielęgnowania i kultywowania tradycji "stamtąd" u młodszych pokoleń. - Nie ma pielęgnacji kresowych obyczajów, tradycji, może poza ściśle rodzinnymi, związanymi np. ze świętami - mówi Sołdra-Gwiżdż. Jej zdaniem przeciw pielęgnowaniu tożsamości mogły zadziałać bariery administracyjne, czyli - utrzymująca się przez wiele lat - niemożność organizowania się formalnego Kresowiaków. - Ci ludzie nie mieli swoich towarzystw, instytucji, miejsc, gdzie mogliby się spotykać, gdzie w sposób zorganizowany mogliby tę swoją tożsamość pielęgnować - tłumaczy badaczka. Od jakiegoś czasu takie instytucje jednak istnieją, a mimo to działają w nich przede wszystkim ludzie w mocno już podeszłym wieku. Nie trafiają tam pokolenia, które przyszły na świat już na tych ziemiach. Dlaczego? Bo nie czują takiej potrzeby. Badacze chcieli ustalić, czy u przedstawicieli młodszych pokoleń dominuje duma z kresowego pochodzenia rodziny. - Okazało się, że jest wręcz ucieczka od tej tożsamości - mówi Sołdra-Gwiżdż. - Bo według nich Kresowiak był często utożsamiany z ciemnym chłopem. Naznaczany był słowem "hadziaj" czy "Ukrainiec" w tym złym znaczeniu, mówił inaczej niż w Polsce. W przebadanych rodzinach dominuje niechęć do pochodzenia kresowego. - To nas dosyć mocno zaskoczyło, a najbardziej dlatego, że w sytuacji, kiedy można swobodnie kształtować tę tożsamość, to nie następuje, bo nikt nie chce już o niej pamiętać. Mamy do czynienia ze swego rodzaju lamusem pamięci rodzinnej. Z naszego pilotażu wynika, że rodziny kresowiaków to grupa zanikająca w sensie swojej tożsamości - podsumowuje Sołdra-Gwiżdż. To o tyle zaskakujące, że stoi w pewnej sprzeczności choćby z faktem, że na spotkania związane na przykład z promocją książek poświęconych Kresom przychodzi dość sporo osób w różnym wieku. - Tu może chodzić bardziej o książkę właśnie niż o pielęgnowanie pamięci rodzinnej - zastanawia się dr Sołdra-Gwiżdż. Ma nadzieję, że dokładniejsze dane i precyzyjniejsze wnioski przyniosą badania, którymi naukowcy z IŚ chcą objąć całą Opolszczyznę. - Na razie przedstawimy wyniki pilotażu, wystąpimy jednak o grant na kompleksowe prace w tej materii - zapowiada Sołdra-Gwiżdż. 15 lutego 2012 r. do druku zostanie oddana książka przedstawiająca wyniki badań. Beata Łabutin, "Gazeta Wyborcza Opole", 7.01.2011.
|