Jerzy Reuter
Gdy na pałacowym tarasie pojawiła się postać starego księcia, tłum zbuntowanych żołnierzy zawył z radości. Starzec stał z dumnie uniesioną głową, próbując przemówić do swoich oprawców. Miał jeszcze nikłą nadzieję na jakiekolwiek pojednanie. Wokół pałacu leżały w zupełnym bezładzie połamane meble, książki, mnóstwo dokumentów, rozdeptane rodowe portrety i wyłamane okna. Być może miał nadzieję, że mieszkańcy Sławuty, którym tak wiele dobrego uczynił, staną w jego obronie... Po wypowiedzeniu kilku zdań został ściągnięty przez rozwydrzonych żołdaków do ogrodu, a potem bity po twarzy, kopany i lżony. Początkowo chcieli utopić starca, ale gdy byli już nad ogrodowym stawem ktoś krzyknął - Zaczem tuda? Zdieś s nim pakończym! - I jakby na dokończenie rzuconego hasła pchnął księcia bagnetem w plecy. Rozpoczęła się rzeź. Grupa żołnierzy rzuciła się na starego księcia i długimi rosyjskimi sztykami, jeden po drugim, dźgali leżące na ziemi ciało. Książę zasłonił się rękami, ale natychmiast poszły w ruch karabinowe kolby. Ciosy spadały na łysą głowę starca, aż ta zakrwawiona i poraniona opadła bezwładnie w dół. Gdy żołdacy mieli już dość, złapali bezwładne ciało za nogi i zawlekli je do pobliskiej kostnicy. Jeden z naocznych świadków tego mordu widział wleczonego za nogi księcia. "Białe jak mleko włosy, okalające kręgiem jego łysą głowę, były teraz brudne od kurzu ścieżki, po której był wleczony. Okaleczona głowa podskakiwała na jej nierównościach, ciało zostawiało za sobą obfity ślad krwi" - napisał Wacław Olasikowicz w książce "Chłopak ze Sławuty". Tak zginął 1 listopada 1917 roku książę Roman Damian, ostatni ze sławuckich książąt Sanguszków. Był najstarszym synem Izabelli z Lubomirskich i Władysława Sanguszki. Urodził się 17 października 1832. Przeżył równe 85 lat. Po śmierci Romana Stanisława oraz jego młodszego brata Władysława Hieronima dziedzicem dóbr sławuckich został młody Roman Damian Sanguszko. Był to wielki pan, miłośnik sztuki, książek i nauki, nie stronił jednak od polowań i tego wszystkiego co w owych zamierzchłych czasach zwało się życiem wiejskim. W młodości służył w gwardii w Petersburgu, jak jego stryj-zesłaniec. Wtedy właśnie, na zakończenie służby car Aleksander II podarował mu swój portret. Młody książę, choć patriota, jak wszyscy Sanguszkowie pozbawiony był uprzedzeń, powiesił portret imperatora na honorowym miejscu w swym gabinecie. Nie przeszkadzało mu to kultywować pamięć o bohaterskim stryju, o ojcu i innych przodkach rodu, który wywodził się przecież od brata samego Jagiełły, Fiodora. Otoczona lasami Sławuta, z pięknym pałacem i parkiem była miejscem idealnym do życia, przynajmniej do czasu gdy świat zachowywał się przewidywalnie i panował powszechny pokój. Tak było przez większą część życia księcia Romana Damiana Sanguszki, w końcu przyszła I wojna. Miasteczko przetrwało zawieruchę wojenną, z prostej przyczyny - leżało z dala od frontów. Nie przetrwało jednak rewolucji bolszewickiej. 1 listopada 1917 roku do pałacu w Sławucie wtargnęli zbuntowani żołnierze 264 zapasowego pułku piechoty - mylnie nazywanych przez wielu biografów sowieckimi - Pijani w sztok sołdaci rozpoczęli grabież. Tłuczono lustra i żyrandole, rozwalano bibliotekę, rozkradano zbiory numizmatów i darto na strzępy płótna starych mistrzów. 85-letni wówczas książę Roman patrzył na to wszystko ze spokojem, nie można bowiem stawać w poprzek historii, kiedy nie ma się najmniejszych szans na sukces. Oficerowie pułku przyglądali się temu wszystkiemu i nie mogli nic zrobić, bo żołnierze zagrozili im śmiercią. Zrewoltowane wojsko miało dosyć wojny, żołnierze podminowani byli bolszewicką agitacją i dezerterowali z frontu, by rozprawić się z "wyzyskiwaczami". W innej wersji śmierci Romana Damiana Sanguszki dowiadujemy się, że kiedy przyszła pora na książęcy gabinet, wojacy nie mogli uwierzyć w to co widzą. Tuż nad biurkiem wisiał piękny portret jego imperatorskiej wysokości Aleksandra II, tego samego który zabity został w zamachu bombowym. Jakby sama opatrzność zesłała pijanym żołnierzom taki symbol do sprofanowania. Nie zdjęli oni jednak portretu ze ściany sami, nie podeptali go buciorami i nie połamali złoconej ramy. Kazali zrobić to księciu Romanowi. Stary i schorowany dziedzic Sławuty nie posłuchał pijanego wojska i portretu nie zdjął. Przecież dostał go od samego cara. Tak więc książę grzecznie odmówił zbuntowanym żołnierzom spełnienia ich pokornej prośby. Przybrana córka księcia Romana Damiana Ewa Ryszewska pisze w swych wspomnieniach, że jej ojciec został zakłuty bagnetami we własnym gabinecie. Według innych wersji tego wydarzenia żołnierze zastrzelili księcia z rewolweru. Po trzech dniach odbył się wielki pogrzeb księcia, na którym przemawiali przedstawiciele wszystkich religii istniejących w tym czasie na Ukrainie. Zwłoki księcia zostały złożone w krypcie kościoła świętej Doroty. Po rewolucji bolszewickiej szczątki zostały wyrzucone z kościoła i pochowane pod murem kościelnym. Tuż po wydarzeniach z 1 listopada do Sławuty przyjechały pułki jeszcze regularnej armii rosyjskiej i przepędziły buntowników, a morderców aresztowano. Cała służba i mieszkańcy pałacu musiała uciekać przed zrewoltowanymi watahami do Galicji. Do dzisiaj zachował się list leśniczego, kierowany do księżnej Konstancji Sanguszkowej z Gumnisk, opisujący trudną sytuację i dramatyzm tamtych dni: "Jaśnie Oświecona Księżno! Najpokorniejszy sługa Alojzy Hlousek, były leśniczy u J.O. Księcia Romana Władysława Sanguszki we wsi Holiki, powiat Sławuta, wnosi najpokorniej niniejszą prośbę i ufa, że ta przez Jaśnie Oświeconą Księżną odrzuconą nie zostanie, a mianowicie: Wstąpiłem do służby jako podleśniczy majątku J.O. Księcia Romana Władysława Sanguszki w roku 1903, gdzie pełniłem obowiązki do roku 1916. Od roku 1916 do roku 1919 zostałem mianowany zastępcą leśniczego R. Uszpolskiego i S. Jeziora w tem samem majątku. Ponieważ w ostatnim czasie zostałem z moją całą familią przez grasujące bandy rozbójcze okrążony musiałem za służbę podziękować i z familią pod ochroną 14 Pułku Ułanów do rodziny żony w Galicyi zamieszkałej wypodróżować. Wyjazd nasz był tak gwałtowny że w 6 godzinach żołnierze rzeczy spakowali i odjechaliśmy o 12 godzinie w nocy, więc nie mogłem podjąć mojej pensyi i świadectwa, to też Zarząd lasów miał mi je przesłać pocztą do Mrzygłoda co dotąd nie nastąpiło". Po wielu latach miejsce pochówku księcia zamazało się w pamięci mieszkańców Sławuty. W zeszłym roku do Tarnowskiego Muzeum dotarła wiadomość, że szczątki księcia Romana Damiana zostały odnalezione. Muzeum wszczęło starania o przeniesienie ich do Tarnowa, do kaplicy na Starym Cmentarzu, gdzie stoi pusty sarkofag, przeznaczony dla księcia. Do dopełnienia formalności konieczna była zgoda rodziny Sanguszków, ale jednak do dzisiaj Muzeum Tarnowskie nie otrzymało odpowiedzi na kierowane prośby. Dlaczego? Przecież w kaplicy pochowani są wszyscy bracia księcia. Być może zbyt przyjazny stosunek księcia do rosyjskiego cara i całkowite odsunięcie się od najbliższej rodziny, tarnowskich Sanguszków? Jak większość siedzib magnackich na terytorium Ukrainy, rezydencja sławucka została zrujnowana w czasach rewolucji z lat 1917-1918. Kuchnia oraz inne budowle były całkowicie spalone podczas buntu żołnierzy 264-go pułku piechoty - wtedy zginął książę Roman. Częściowo został spalony i zrabowany pałac, który prawie do 1922 roku stał w ruinie, a późnej został rozebrany według rozporządzenia władzy radzieckiej. W ten sposób z całej rezydencji książąt Sanguszków pozostały tylko stajnie i kościół świętej Doroty. Do dzisiaj zachowały się nieliczne siedziby książąt i wiele krypt, kaplic cmentarnych i okazałych grobowców, dających świadectwo powolnego wymierania jednego z największych rodów magnackich Rzeczpospolitej. Jerzy Reuter ("Tarnowski Kurier Teatralny", nr 7/2011) Bibliografia:
|