Spis artykułów
Andrzej Talaga Symboliczna rocznica masakry na Wołyniu przeszła pod znakiem sporów w parlamencie o treść uchwały upamiętniającej mordy oraz rozdziału uroczystości na społeczne i państwowe. Skoro już po głównych obchodach, można na rzecz całą spojrzeć z punktu widzenia geopolityki oraz racji stanu, które były wszak tłem wydarzeń z lat 1943-1944 i są wciąż aktualne. Prawda, rozliczenie, uczczenie ofiar, ukaranie winnych, przeprosiny, dobre relacje z sąsiadami - to język debat wołyńskich. Niestety, zabrakło w nich słowa: interes. Nacjonaliści ukraińscy mordując naszych rodaków kierowali się konkretnymi interesami, a nie zoologiczną nienawiścią do Polaków. Po 1944 r. chcieli wszak nawet z nami współpracować w walce z komunistami, wcześniej do zbrodni popchnęła ich racja stanu. Warto ją poznać i zrozumieć, co w żadnym wypadku nie oznacza zaakceptować, ani uznać jej racji moralnych, bo ich absolutnie nie miała. Mord zawsze pozostanie mordem, nic go nie usprawiedliwia. 1. W momencie wybuchu drugiej wojny światowej Ukraina nie istniała, jej naród był podzielony pomiędzy ZSRS i Polskę. Ukraiński interes narodowy kazał wykorzystać wszelkie możliwości, by ją odbudować. Z tego punktu widzenia rację miał Obóz Ukraińskich Nacjonalistów występując zbrojnie przeciw Polsce po stronie Niemiec, a nie wicemarszałek sejmu Wasyl Mudry z Ukraińskiego Zjednoczenia Narodowo Demokratycznego (UNDO) wzywając Ukraińców do solidarności z państwem polskim. Nie oceniamy tu metod, ale mówimy o interesach i rekonstruujemy interesy ukraińskie, a nie polskie, które były zgoła odmienne. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej ta sama racja stanu kazała nacjonalistom oczyścić z Polaków ziemie uznawane przez nich za ukraińskie, by nie przeszkadzali w ustanowieniu państwowości ukraińskiej, stali oni przecież wiernie na pozycji obrony starej granicy wschodniej Rzeczypospolitej. Kto kontroluje teren, będzie w przyszłości wyznaczał granice - rozumowali nacjonaliści. Tym samym trybem myślenia kierował się także demokratyczny rząd Czechosłowacji wyganiając Niemców w 1945 r. na mocy tzw. dekretów Benesza. W doktrynie OUN nie ma wezwań do eksterminacji Polaków, znajdziemy je za to w rozkazach wykonawczych dowódców UPA. Najlepiej, aby Polacy sami wyjechali z Galicji i Wołynia, ale wyjechać nie chcieli. W takiej sytuacji można by ich deportować, lecz OUN i UPA nie miały ku temu możliwości technicznych. Pozostało więc wymordowanie niepożądanego elementu etnicznego. Tylko taka metodologia była wówczas dla nacjonalistów realizowalna. 2. Skoro granice przyszłej Ukrainy miały się pokrywać z granicami etnicznymi żywiołu ukraińskiego, Polacy musieli zniknąć, podobnie jak Niemcy z Czech i Polski, czy Ukraińcy z południowo-wschodniej Polski w 1947 r. Nacjonaliści z OUN nie byli odosobnieni w swoich koncepcjach geopolitycznych. W latach 40. podzielali je też nacjonaliści polscy, komuniści, czescy demokraci, o wielkich mocarstwach nie wspominając. Odróżniało ich to, że nie cofnęli się przed ludobójstwem, by zrealizować swoje cele, co im się zresztą nie udało. W tym właśnie punkcie sami Ukraińcy powinni mieć największe pretensje do OUN i UPA. Nacjonaliści wprawdzie perfekcyjnie rozumieli uwarunkowania geopolityczne, dużo lepiej niż dowództwo AK, dobrali jednak do nich fatalną taktykę. Rozpoczęli masowe mordy na Polakach z początkiem 1943 r. A już latem 1944 r. powołali Główną Ukraińską Radę Wyzwolenia (UHWR), która zakładała walkę z komunizmem szerokim frontem wraz z innymi uciemiężonymi narodami, w tym Polakami. Późnym echem tej niedoszłej współpracy był akces Konfederacji Niepodległej Polski do założonego przez ukraińskich nacjonalistów Antybolszewickiego Bloku Narodów. Przez półtora roku sytuacja na frontach nie zmieniła się do tego stopnia, by aż tak przenicować retorykę. W apogeum rzezi latem 1943 r. pochód Armii Czerwonej na zachód był już przesądzony. Eksterminując Polaków, OUN popełnił ciężki błąd taktyczny. 3. Na Wołyniu i w Galicji doszło do ludobójstwa z premedytacją przygotowanego i przeprowadzonego przez OUN i jej ramię zbrojne - UPA. Na obecnym etapie badań tego tematu nie ma już wątpliwości. Za rzezią stały jednak realne interesy, nie można przejść nad nimi tak po prostu do porządku dziennego. Nauka z całej tej historii jest taka, że groźniejsza i bardziej mordercza od bezwzględnej racji stanu czy nawet ekstremistycznych idei bywa głupota przywódców politycznych, którzy pozornie realizując interes narodowy dobierają taktykę całkowicie z nim sprzeczną. Geopolityczną próżnię wywołaną ich błędami natychmiast wypełniają inni.
Andrzej Talaga (fragment, "Rz", 12.07.2013)
|