Spis artykułów
Krystyna Piórkowska
Zeznanie amerykańskiego żołnierza, który w 1945 r. potwierdził odpowiedzialność
Sowietów za zbrodnię katyńską przypomina nam, że władze USA i Wielkiej
Brytanii przez wiele lat ukrywały informacje o mordzie NKWD - mówi badaczka
Krystyna Piórkowska.
PAP: Co zawiera zeznanie ppłk. Johna Van Vlieta, do którego Pani
dotarła?
Krystyna Piórkowska: To zeznanie datowane na 10 maja 1945 r. W maju
Van Vlieta przyjął ppłk James R. Hoffman, który pracował w Paryżu dla jednostki
badającej zbrodnie wojenne. W zeznaniu tym, które Van Vliet złożył pod
przysięgą, opisany jest wyjazd do lasu katyńskiego na ekshumacje prowadzone
tam przez Niemców w maju 1943 r.
Ppłk John H. Van Vliet Jr podaje w tym dokumencie pełną listę jeńców
alianckich, których Niemcy zabrali ze sobą na ekshumacje, by ci mogli obwieścić
światu, że zbrodni katyńskiej dokonały władze sowieckiej Rosji. Do tej
pory poza Van Vlietem znaliśmy imiona i nazwiska czterech osób, a po odkryciu
przeze mnie tego dokumentu poznajemy kolejne trzy osoby. Byli to podoficerowie
służący w wojsku brytyjskim albo w podległych Wielkiej Brytanii dominiach:
starszy sierżant Adams, szeregowiec W. Miller i saper H. G. McMillan. O
tym ostatnim wiem, że służył w wojsku Nowej Zelandii.
Ponadto w dokumencie tym po raz pierwszy pojawia się nazwisko polskiego
oficera, którego dokumenty po jego ekshumacji przeglądał Van Vliet. To
doktor medycyny, mjr Wacław Ksieniewcz, który był dowódcą garnizonowej
izby chorych w Lidzie. To ciekawa osoba. Napisał książkę, wydaną w 1936
r., dotyczącą rzadkiej choroby Perthesa. Wcześniej, w 1935 r. Ksieniewicz
zajmował się przygotowaniem ciała marszałka Józefa Piłsudskiego do pogrzebu.
Co jeszcze jest zaskakującego w tym materiale? Van Vliet wymienia nazwy
trzech obozów, w których więzieni byli polscy oficerowie zamordowani potem
przez NKWD w ramach zbrodni katyńskiej. To Kozielsk, Starobielsk, ale także
Putywl. To istotne, bo Ksieniewicz znajdował się w tej miejscowości przez
jakiś czas, a dopiero potem był transportowany do Kozielska i stał się
jedną z ofiar figurujących na liście katyńskiej.
PAP: W jaki sposób natrafiła Pani na ten dokument?
K.P.: W listopadzie ubiegłego roku odwiedziłam archiwum państwowe USA
pod Waszyngtonem. I pół godziny przed zamknięciem archiwum, o 16.30, dotarłam
do teczki, w której znalazłam coś, mogę uczciwie powiedzieć, zupełnie nieoczekiwanego.
Przez chwilę nawet zaczęłam myśleć, że to jakaś fatamorgana, że już mam
halucynacje, że to moje chęci tworzą rzeczywistość. Czułam lekkie przerażenie,
że nikt mi nie uwierzy, że coś takiego istnieje i dlatego oczywiście zrobiłam
zdjęcia. Notabene był to materiał odtajniony przez amerykańskie władze
wiele lat temu, w 1974 r.
Nie miałam żadnego dowodu na to, że taki dokument istnieje. Ale podejrzewałam,
że Van Vliet bojąc się Sowietów zechce zabezpieczyć informacje o ekshumacjach
w Katyniu. W końcówce wojny, już po wyzwoleniu przez Sowietów obozu w Luckenwalde,
w którym się wtedy znajdował, Van Vliet uciekł z niego i na "wyzwolonym"
rowerze dotarł do 104. Dywizji Piechoty. Tam rozmawiał z oficerem wywiadu
wojskowego, który przekazał go dalej do generała Josepha L. Collinsa, którego
znał od dziecka. Collinsowi powiedział wszystko, więcej niż oficerowi wywiadu.
Konkretnie, że to Sowieci dokonali zbrodni katyńskiej.
Byłam przekonana, że Van Vliet mógł gdzieś po drodze sporządzić jakiś
raport, ale to było wyłącznie moje podejrzenie, przekonanie, które w żaden
sposób nie było udokumentowane. Postanowiłam odszukać materiały dotyczące
ostatniego miejsca, gdzie Van Vliet znajdował się na terenie Europy, czyli
Paryża. Poprosiłam o materiały dotyczące jeńców wojennych i w sumie przekazano
mi cztery metry archiwaliów. W ponad 90 procentach były to aplikacje francuskich
i belgijskich cywilów, którzy prosili o odszkodowanie za pomoc, której
udzieli zestrzelonym amerykańskim lotnikom.
Warto dodać, że odkryty przeze mnie dokument wkrótce będzie dostępny
na stronie internetowej amerykańskiego archiwum.
PAP: Wskazuje Pani na opieszałość brytyjskich archiwów w ujawnianiu
informacji o świadkach ekshumacji zbrodni katyńskiej.
K.P.: To jest coś gorszego niż opieszałość, to wręcz ukrywanie informacji
o ludziach, których relacje, zeznania mogłyby pogłębić wiedzę dotyczącą
Katynia. Uważam, że Brytyjczycy powinni pomóc Polakom w uzyskaniu informacji
na temat każdej osoby, która miała coś wspólnego ze zbrodnią katyńską.
Tymczasem brytyjskie archiwa przekonują, że pewnych posiadanych przeze
mnie kopii dokumentów nie mogą zidentyfikować, choć wyszły spod pióra oficera
MI-9 lub War Office. Trudno mi w to uwierzyć. Wiadomo przecież, że wywiad
brytyjski po wojnie przeprowadzał z każdym brytyjskim jeńcem wojennym tzw.
exit interview. To musiało dotyczyć także świadków ekshumacji z lasu katyńskiego.
Proszę pamiętać o tym, że polityka międzynarodowa światowych mocarstw
- Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Związku Radzieckiego była bardzo
brutalna. Odsłoniły to konferencje w Teheranie, Jałcie i Poczdamie. Nikt
nie pytał Polaków o granice ich powojennego państwa, a sprawa zbrodni katyńskiej
mogła być pretekstem do zerwania sojuszu aliantów z ZSRR w walce przeciwko
niemieckiej III Rzeszy.
Mimo że Brytyjczycy i Amerykanie od samego początku wiedzieli od swoich
oficerów i podoficerów o tym, kto jest winien zbrodni katyńskiej, to jednak
ukrywali te informacje. Niszczą one żywą w Stanach Zjednoczonych legendę
prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta. Bo wspólnie z Winstonem Churchillem
ukrywali informacje o Katyniu, by współpracować ze Stalinem. Byli gotowi
sprzedać Polaków w każdy możliwy sposób. Dobrze to ilustruje ostatnio
odkryty przeze mnie rysunek satyryczny zamieszczony w gazecie "Times-Herald"
z 18 maja 1944 r., który przedstawia Roosvelta jako wędkarza zanęcającego
polskich wyborców. Dowodzi to tego, jak bardzo Roosvelt chciał wygrać wybory
jesienią 1944 r., a zamordowani z rozkazu Stalina Polacy nie mieli dla
niego znaczenia.
Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)
Krystyna Piórkowska, 8.01.2014. |