Spis artykułów
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Zniszczony przez nacjonalistów ukraińskich w 1944 roku kościół w Podkamieniu (fot. archiwum autora).
Wielki Czwartek, będący pamiątką ustanowienia Najświętszego Sakramentu
i sakramentu kapłaństwa, jest w Kościele katolickim obchodzony jako święto
kapłanów. Dlatego też warto dziś przypomnieć tych polskich duchownych ,
którzy zginęli jako męczennicy, a którzy są (głównie ze względu na "poprawność
polityczną") skazani na zapomnienie.
Jednym z obowiązków Kościoła jest pamięć o tych, którzy oddali swe życie
jako męczennicy. Wyraźnie to sformułował papież Jan Paweł II w homilii
wygłoszonej w 1999 r. w Bydgoszczy. Mówił on: "Nasze stulecie również zapisało
wielką martyrologię. Sam w ciągu dwudziestu lat mego pontyfikatu wyniosłem
do chwały ołtarzy wielkie grupy męczenników: japońskich, francuskich, wietnamskich,
hiszpańskich, meksykańskich. A iluż ich było w okresie drugiej wojny światowej
i w czasie panowania totalitarnego systemu komunistycznego! Cierpieli i
oddawali życie w hitlerowskich czy też sowieckich obozach zagłady". Następnie
poza tekstem oficjalnym dodał od siebie znamienne słowa: "Nasz wiek, nasze
stulecie ma swe szczególne martyrologium jeszcze nie w pełni spisane. Trzeba
go zbadać, trzeba go stwierdzić, trzeba go spisać. Tak jak spisały martyrologia
pierwsze wieki Kościoła, i to jest do dzisiaj naszą siłą, tamto świadectwo
męczenników pierwszych stuleci. Proszę wszystkie Episkopaty, ażeby do tej
sprawy przywiązały należytą uwagę. (...) Trzeba ażebyśmy przechodząc do
trzeciego tysiąclecia spełnili obowiązek, powinność wobec tych, którzy
dali wielkie świadectwo Chrystusowi w naszym stuleciu.".
Po latach, które upłynęły od tego apelu, trzeba stwierdzić, że Kościół
polski wywiązuje się z tego polecenia papieskiego niezbyt konsekwentnie.
Z pewnością jego zasługą dokumentowanie prześladowań dokonywanych
przez Niemców. Zaowocowało to wyniesieniem na ołtarze wielu osób,
począwszy od ojca Maksymiliana, a na 108 Męczennikach Polskich skończywszy.
Kontynuacją tych działań jest rozpoczęty kilka lat temu proces beatyfikacyjny
kolejnej grupy, tym razem 122-osobowej. Z kolei pamięć o męczennikach,
którzy zginęli na Wschodzie z rąk Sowietów, uruchomiła przygotowania do
jeszcze jednej zbiorowej beatyfikacji.
Do tych grup męczenników władze kościelne nie dołączyły jednak osób,
które zginęły z rąk nacjonalistów ukraińskich z UPA i SS Galizien. Czyżby
krew księży zgładzonych np. w czasie Krwawej Niedzieli na Wołyniu była
gorsza od krwi księży zamęczonych w obozach w Dachau i Stutthofie? Czyżby
barbarzyńskie tortury stosowane przez banderowców były mniejszym męczeństwem
niż tortury w katowniach Gestapo i NKWD? Czyżby katolicy mordowani w czasie
ludobójstwa dokonanego z rozkazu Romana Szuchewycza, dowódcy UPA byli mniej
ważni dla Kościoła niż katolicy mordowani w czasie ludobójstwa dokonanego
z rozkazu Stalina i Berii czy Hitlera i Himmlera?
W tym miejscu przypomnę tylko niektóre postacie. Ks. Marian Bosak, budowniczy
kościoła w Mariampolu nad Dniestrem. Kres jego aktywnemu życiu położyli
banderowcy, którzy w nocy z 23 na 24 sierpnia 1941 r. uprowadzili go pod
pretekstem załatwienia spraw urzędowych. Rano znaleziono jego zmasakrowane
ciało. W następnych miesiącach w najróżniejszych okolicznościach zamordowano
jego 160 parafian. Trwałą pamiątką po męczenniku jest obraz Matki Bożej
Zwycięskiej, który przewieziony został z Mariampola do kościoła na Piasku
we Wrocławiu.
W podobny sposób, często pod pretekstem wezwania do chorego, banderowcy
uprowadzili i zamordowali kilkunastu innych kapłanów. Tak zginął np. karmelita
Bartłomiej Czosnek z sanktuarium maryjnego w Bołszowcach. Przed zgładzeniem
był torturowany, wyrwano mu język i genitalia. Dziesiątki innych kapłanów,
zakonników i zakonnic zamordowano w czasie bandyckich napadów UPA na polskie
wioski. Razem ze swoimi parafianami zginęli m.in.
Z kolei na parafię Ihrowica k. Tarnopola bojówki UPA napadły - uwaga! -
w noc Bożego Narodzenia. Przy wigilijnych stołach porąbano siekierami wiele
osób, w tym ks. Stanisława Szczepankiewicza oraz jego matkę, siostrę i
brata. Innej z kolei tragedii doznał ks. płk Roman Daca, kawaler Orderu
Virtuti Militari i kapelan Lwowskiego Okręgu AK. Gdy na plebanię napadli
banderowcy w Nowosielcach, jego matka zdążyła go schować w skrytce pod
podłogą, licząc, że jej samej nic nie zrobią. Jednak zarąbano ją siekierami,
a jej krew przez szczeliny w deskach spływała na syna. Tego ostatniego
uratował Ukrainiec, upośledzony umysłowo parobek wiejski, który pomimo
pobicia nie tylko nie wydał duchownego, ale i pomógł mu wydostać się z
owej kryjówki.
Rezuni z UPA zamordowali łącznie ponad 100 polskich duchownych oraz
dziesiątki sióstr i braci zakonnych, a także kilku księży greckokatolickich,
którzy sprzeciwiali się nacjonalistom i wzywali ich do opamiętania. Wielu
innych zaginęło bez śladu, bądź zostało rannych. Do tej liczby dochodzą
dziesiątki duchownych, zamordowanych na Kresach przez Niemców i Rosjan,
często na podstawie donosów nacjonalistów ukraińskich.
Na koniec wspomnę jedynego kandydata na ołtarze, o. Ludwika Wrodarczyka,
oblata, rodem z Radzionkowa koło Bytomia, pełniącego posługę duszpasterską
w Okopach na Wołyniu. W czasie napadu UPA w 1943 r. udał się do kościoła,
aby chronić tabernakulum. Są różne wersje jego śmierci. Według jednej wyrwano
mu serce po rozcięciu klatki piersiowej, według innej przywiązano go do
kloca drzewa i przecięto piłą na pół. Konał przez wiele godzinach. Dopiero
niedawno pod wpływem licznych apeli Kresowian i ich potomków rozpoczął
się wreszcie jego wstępny proces beatyfikacyjny. Wcześniej, bo w 2000 r.
kapłan ten został pośmiertnie uhonorowany orderem Sprawiedliwy wśród
Narodów Świata za ratowanie Żydów w czasie okupacji okupacji niemieckiej.
Europa o tych męczennikach nie chce pamiętać. My jednak, niezależnie
do swoich przekonań religijnych, nie powinniśmy o nich zapominać. Mamy
im bowiem wiele do zawdzięczenia.
|