Spis artykułów
Ludobójstwo czy "zbrodnia o znamionach ludobójstwa"?

Krzysztof Szymon Szymański


    Proboszcz świrski, ks. kanonik Stanisław Kwiatkowki (lat 64),
    porwany przez bojówkę UPA w lutym 1944 r. Zaginął bez śladu.

    Jest 9 luty 1944 roku - w miejscowości Wołków powiat Przemyślany (dawne województwo tarnopolskie II RP) ginie z rąk UPA ksiądz Józef Kaczorowski. Zostaje zamordowany w bestialski sposób pod figurką kościelną przez grupę 20 bojówkarzy nacjonalistów ukraińskich. Matka księdza zostaje postrzelona na strychu i umiera w szpitalu po długich męczarniach. W całym powiecie panuje wielkie poruszenie, wieści o zamordowaniu księdza bardzo szybko się rozchodzą. Część świadków zna nazwiska oprawców. Kilka dni później zostaje zorganizowany pogrzeb księdza, na który licznie przybywają mieszkańcy z różnych okolicznych miejscowości, w tym proboszcz parafii Świrż Stanisław Kwiatkowski.

    Proboszcz Kwiatkowski jest zwolennikiem pozostania Polaków na swoich rodzimych ziemiach i nie pozwala dopuszczać parafianom myśli, że powinni opuścić swoje gospodarstwa. Głosi to na kazaniach i jest proboszczem z powołania, który nie boi się powiedzieć prawdy. Za co oczywiście jest znienawidzony przez Banderowców, podobnie jak ks. Kaczorowski. Oprócz tego ksiądz prowadzi aktywną politykę obronna mieszkańców, brat księdza jest emerytowany Pułkownikiem Wojska Polskiego, ukrywającym się w Podzamczu. We wsi Chlebowice Świrskie (Parafia Świrż) działają w ukryciu AK-owcy, część z nich chroni księdza Kwiatkowskiego oraz okoliczną ludność. Część akcji jest sterowanych ze Lwowa przez przywódców AK. Wieś jest praktycznie terroryzowana przez bandy UPA, okrutne morderstwa, podpalenia gospodarstw są na porządku dziennym.

    14 lutego 1944 roku trzy dni po zamordowaniu ks. Kaczorowskiego odbywa się jego pogrzeb. Proboszcz Kwiatkowski szuka woźnicy, który mógłby z nim pojechać na pogrzeb do sąsiedniej miejscowości. Część mieszkańców jest zastraszona i obawia się powtórnego ataku Banderowców. Przed pogrzebem pojawiają się listowne pogróżki o tym, że UPA planuje atak na księży będących na pogrzebie. Proboszczowi nie odmówiono, znalazł woźnicę. Wraz z księdzem jedzie Paweł Komar (Ukrainiec, partyzant AK pseudonim "Anna"), który zabiera broń dla obrony współtowarzyszy, woźnica Kazimierz Lipski, kucharka Olga Czarnożyńska i młody Józef Lipski. Oprócz furmanki z księdzem jedzie jeszcze kilka innych w tym Michał Wyspiański (mój pradziadek). Wszyscy docierają na pogrzeb (jest to pora zimowa), więc około godziny 16 wszyscy zbierają się do powrotu. Kilka furmanek wyruszyło wcześniej, (w tym Michał Wyspiański). Furmanka z ks. Kwiatkowskim jedzie w kierunku Chlebowic Świrskich, w połowie drogi woźnica zauważa, że na drodze stoi kilka innych furmanek, nie zmienia trasy i dojeżdża do nich. Okazuje się, że furmanki zatrzymują Ukraińcy w niemieckich mundurach i jest to zasadzka. Paweł Komar chce sięgnąć po broń jednak ks. Kwiatkowski powstrzymuje go i dostosowuje się do komend Banderowców. W tym samym czasie dojeżdża furmanka Ukraińca Kryla Kisiła, który rozpoznaje Banderowców i staje w obronie księdza. Banderowcy jednak nie ustępują i zabierają księdza, Pawła Komara oraz Kiryla Kisiła do lasu. Reszcie każą odjechać. Michał Wyspiański również rozpoznaje Banderowców, część z nich pochodzi z rodzinnych Chlebowic Świrskich. Sytuacja robi się bardzo napięta. Banderowcy wypuszczają część furmanek, a części udaje się uciec. Po chwili słychać strzały Paweł Komar i Kiryl Kisił zostają zastrzeleni, natomiast ks. Kwiatkowski zostaje porwany, a później torturowany.

    Z relacji naocznych świadków wynika, że ks. Kwiatkowski bardzo długo był torturowany, bity do nieprzytomności (w szczególności stopy, które były zmiażdżone). Na plecach nożem Banderowcy wycinają krzyż, posypują solą i na koniec obdzierają księdza ze skóry i przecinają piłą. Ksiądz kona w męczarniach.

    Następnego dnia panuje wielkie poruszenie AK szuka zwłok po lesie i odnajduje je przywiązane do drzewa. Po tym zdarzeniu padł blady strach na miejscowość Chlebowice Świrskie - i o to Banderowcom chodziło. W tym samym dniu zginęło też paru innych księży. Niecały miesiąc później Banderowcy rozprawiają się również ze świadkami. Docierają do Michała Wyspiańskiego, wyprowadzają przed dom i obcinają głowę piłą ręczną. Wszystkiemu ma przyglądać się rodzina w tym córka Michała Wyspiańskiego, a dziś moja babcia.

    Część z zamieszkałych Ukraińców jest zadowolona ze swoich poczynań i wyśmiewa Polaków mówiąc: "Ze wszystkimi Polakami tak będzie. Pokroją was wszystkich jak księdza. Wasz ksiądz był gruby, więc kroili mu pasy na plecach, przysypywali solą i na powrót przyklejali, żeby cierpiał". Cytat matki dwóch młodych Banderowców po zabójstwie ks. Kwiatkowskiego.

    Praktycznie w tym samym czasie ze Lwowa nadszedł zorganizowany odwet wojsk AK. 50-cio osobowa grupa AK przeprowadziła akcję odwetową na Banderowcach w miejscowości Chlebowice Świrskie, zginęło w niej ok. 130 osób w tym 6 Polaków (przez pomyłkę).

    Zbrodnie UPA na terenie powiatu Przemyślany (województwo tarnopolskie):
    kolor czarny - mordy UPA na ludności polskiej, kolor biały - brak szczegółowych danych.

    70-ta rocznica Rzezi Wołyńskiej jest chyba najlepszym momentem na to, aby zakopać topór wojenny między Ukraińcami a Polakami. Czy jest to możliwe? Pewnie tak, ale nie będzie to łatwe. Na pewno nie pomoże temu brak prawdy i nienazwanie tej rzezi Ludobójstwem. Przypomnę, że definicja Ludobójstwa wcale nie jest tak skomplikowana jak twierdzą niektórzy politycy.

    "Ludobójstwo - zbrodnia przeciwko ludzkości, obejmująca celowe wyniszczanie całych lub części narodów, grup etnicznych, religijnych lub rasowych, zarówno poprzez fizyczne zabójstwa członków grupy, jak i kontrolę urodzin, przymusowe odbieranie dzieci czy stworzenie warunków życia obliczonych na fizyczne wyniszczenie."

    Jeżeli to, co stało się na Kresach nie było LUDOBÓJSTWEM to, co w takim razie nim jest? Co gorszego człowiek może uczynić w imię stworzenia własnego państwa? Polacy i Ukraińcy mieszkali tam od wielu pokoleń w zgodzie, aż do momentu chorej ideologii własnego państwa i czystki etnicznej, która była na rękę Berlinowi i Moskwie. Berlin wspierał Ukraińców, bo pomagali również zabijać Żydów, a Moskwa dzielnie się przyglądała, bo ginęli Polacy (główny wróg Rosji). Historia opisana wyżej powinna posłużyć, jako przykład tego, że nie wszyscy Ukraińcy popierali te zbrodnicze działania, nie wszyscy się z tym zgadzali i są jakieś granice, których przekraczać nie wolno - nikomu! Nie można w żaden sposób usprawiedliwiać tego mordu.

    Polacy zakłamując swoją własna historię mówiąc o ludobójstwie jako: "zbrodnia o znamionach ludobójstwa", okłamują sami siebie w imię dobrych relacji z sąsiadem, zbudowanych na kłamstwie. Niedługo trzeba było czekać, żeby Polski Prezydent został poniżony przez Ukraińców przysłowiowym jajem. Ile razy Polacy będą jeszcze poniżani w Europie i kiedy nasze władze staną na wysokości zadania? Argumenty polityków o tym, że Polacy również mordowali są chybione. Owszem to jest prawda, ale Polacy nie mieli wyjścia. Byli osaczeni na ziemi, gdzie żyli w zgodzie z innymi narodami od pokoleń, a nagle kazano im opuszczać ziemie i zastraszano ich stosując na nich bestialskie mordy. Należy też pamiętać, że zbrodnie ludobójstwa nie przedawniają się. Cześć zbrodniarzy mieszkało na terenach Polski zajmując często wysokie stanowiska i funkcje państwowe. Ich rodziny nigdy nie przeprosiły za zbrodnie, a powinny to uczynić mając na celu pojednanie obu narodów.

    Dziś Polska jest równie sprawnie rozgrywana jak i 70-siąt lat temu. Napiętnowanie konfliktu miedzy Ukraińcami a Polakami ujawnia się w bardzo ciekawym czasie. Otóż Kreml od dawna ma problem z Ukrainą i chcąc poradzić sobie z tym problemem używa do tego Polski. Uwidocznienie ostrego konfliktu między Polakami a Ukraińcami ma również podtekst polityczny i gospodarczy. Rurociąg Jamał II jest tu wyznacznikiem tego konfliktu. W zamyśle Kremla jest plan skłócenia Ukrainy z Polską, dając Polsce kartę przetargową odnośnie poprowadzenia Jamał II przez terytorium Polski, omijając Ukrainę. Fakt ten pozbawi Ukrainę złudzeń o wstąpieniu do UE i zamknie drogę do zmian na Ukrainie.

    Polska działając mało sprawnie i łącząc te dwie sprawy w jedną całość, wcześniej nie dążąc do pojednania budowanego na prawdzie, skazuje siebie na pozycję przegraną, w której zwycięzca będzie tylko jeden: Kreml.

    Krzysztof Szymon Szymański (blog, 19.07.2013)

Powrót do strony głównej serwisu "Wołyń naszych przodków" www.nawolyniu.pl