Spis artykułów
Jacek Szum Borkowski
Smordwa - Pałac Ledóchowskich (widok od strony stawu), 30 listopada 1874 r. Autor: Napoleon Orda, rysunek ołówkiem podmalowany akwarelą. Muzeum Narodowe w Krakowie (III-r.a. 4259 - teka Wołyń). Norman Davies opisując w Bożym igrzysku dwory magnackie w przedrozbiorowej Polsce, oprócz całej rzeszy osób wywodzących się ze szlachty i plebejuszy, którzy pełnili rozmaite posługi na dworze, wymienia także "(...) błaznów, cudzoziemców, karłów i historyków"(1). Ci ostatni sławili przeszłość rodu swojego gospodarza i mogli opiekować się jego zbiorami archiwalnymi i bibliotecznymi. Można przypuszczać, że w dawnej Polsce na terenie każdej siedziby nie tylko magnackiej, ale i szlacheckiej znajdowały się mniejsze lub większe księgozbiory i archiwa rodzinne, zawierające różnego rodzaju dokumenty związane z życiem danego rodu i jego majątkiem. O wielkości księgozbioru decydował poziom majątkowy i intelektualny szlachcica, panująca moda. Z uwagi na łatwy dostęp do drewna, a tym samym niską jego cenę, do końca XVIII w., ponad 90% rezydencji w Rzeczypospolitej było zbudowanych z tego materiału. Jeśli do tego uwzględnimy liczne wojny toczone na ziemiach polskich zwłaszcza w XVII i XVIII w., staje się rzeczą oczywistą, że znaczna część znajdujących się w nich przedmiotów musiała ulec zniszczeniu. Dlatego też wiele dokumentów i ksiąg przestało istnieć jeszcze przed ostatecznym końcem I Rzeczypospolitej w 1795 r. Podczas zaborów system represyjny wobec polskości, której strażnikiem była szlachta, uderzał przede wszystkim w jej pozycję polityczną i gospodarczą. Najdotkliwsze rozmiary przybrał na Kresach Wschodnich stanowiących w większości część zaboru rosyjskiego. W dotychczasowej literaturze brakuje szczegółowego opracowania dotyczącego rezydencji polskich ziemian na terenie dawnych ziem Rzeczypospolitej, w tym na terenie Wołynia, pod kątem ich zbiorów bibliotecznych i archiwalnych. Ze względów politycznych na terenie Polski tematyka związana z ziemiaństwem, a tym samym i z siedzibami ziemian, nie była mile widziana prawie do końca lat dziewięćdziesiątych, kiedy to ukazał się cykl opracowań Romana Aftanazego poświęcony dziejom rezydencji na kresach Rzeczypospolitej(2). Poszukując informacji na temat zbiorów bibliotecznych i archiwalnych na terenie rezydencji Wołynia najwięcej danych można znaleźć w opracowaniach Romana Aftanazego i Edwarda Chwalewika(3). Niestety do znacznej części opisywanych siedzib ziemiańskich nie zachowały się opisy księgozbiorów lub są one bardzo lakoniczne. Pewne dane dotyczące poszczególnych zbiorów można znaleźć także np. w pracach Steckiego i Kraszewskiego(4). Jedną z ziem południowo-wschodnich Rzeczypospolitej był Wołyń. Oprócz Zbaraża i jego okolic prawie w całości kraina ta została zajęta przez Rosjan i do 1912 r. znajdował się na jednolitym pod względem administracyjnym obszarze zwanym gubernią wołyńską. Przed pierwszą wojną światową został włączony do guberni wołyńskiej okręg chełmski z guberni lubelskiej(5). Obszar Wołynia obejmował ponad 71 tys. km kw. Mieszkało tam przed wybuchem pierwszej wojny światowej ok. 4 milionów ludzi, z czego Polacy stanowili ok. 10%(6). Przeważały tam gleby piaszczyste i gliniaste. Jedynie w południowych rejonach występowały czarnoziemy. Lasy i tereny zabagnione stanowiły charakterystyczny element w krajobrazie na północy Wołynia. Znaczna część ziemi była skupiona w rękach niedużej ilości majętnej arystokracji(7). Wyjątkowa sytuacja polityczna na Kresach Wschodnich negatywnie wpływała na warunki życia tamtejszych Polaków i rozwój polskiej kultury. Z uwagi na represje szczególnie dotkliwe po powstaniu styczniowym dla polskich ziemian, całe ich życie ograniczyło się do życia rodzinnego, a to odbywało się w znacznej mierze w budynkach mieszkalnych, które u bogatych ziemian przybierały rozmiary olbrzymich rezydencji - pałaców lub zamków, u uboższych - skromnych dworków. Nastąpiła wyjątkowo silna rusyfikacja. Język polski został całkowicie wyeliminowany nie tylko ze szkół i urzędów, ale całkowicie zabroniono używania go w miejscach publicznych. W przeciwieństwie do Królestwa Polskiego gdzie np. szyldy sklepowe musiały być w języku polskim i rosyjskim, na Kresach żaden napis nie mógł być w języku polskim. Od 4 sierpnia 1866 r. nakazano w drukarniach kresowych niszczenie czcionek polskich. W drugiej połowie lat 60-tych XIX w. wprowadzono nowy typ szkół elementarnych - dwuklasowych w miastach i jednoklasowych na wsi, stopniowo ograniczając jednocześnie dostęp do szkół średnich i wyższych dla młodzieży polskiej(8). Mocno odczuwano brak wyższych uczelni na terenie tzw. 9 Zachodnich Guberni Rosyjskich. Już po powstaniu listopadowym władze zamknęły Uniwersytet Wileński, Wileńską Akademię Medyczno-Chirurgiczną i Liceum w Krzemieńcu. Brakowi wyższych uczelni na Kresach Wschodnich nie były w stanie sprostać szkoły wyższe Kijowa. Młodzież była zmuszona do wyjazdów w głąb Rosji, przede wszystkim do Petersburga, Moskwy, Dorpatu, Charkowa i Rygi; uczelni w Europie Zachodniej i Galicji(9). W rezultacie pod koniec XIX w. na Wołyniu występował bardzo duży odsetek analfabetów. Na 1000 mieszkańców na Wołyniu umiały czytać 172 osoby, a w tym samym czasie na Kijowszczyźnie - 181, na Wileńszczyźnie - 288, w Królestwie Polskim - 305(10). Polacy odczuwali silną potrzebę posiadania polskiej książki i czasopism. Dało się to zauważyć nie tylko wśród właścicieli ziemskich, ale i inteligencji oraz mieszczan. Wzrastała rola edukacji domowej. "Na barkach rodziców i najbliższej rodziny spoczywał również ważny obowiązek przekazywania swoim dzieciom tradycji rodzinnej, narodowej i religijnej. Dom rodzinny musiał zastąpić na tym polu brak polskich szkół, organizacji narodowych, oficjalnego życia naukowego i kulturalnego oraz polskiego słowa drukowanego"(11). Wzrost czytelnictwa w XIX w., zainteresowanie literaturą popularną, zwłaszcza historyczną, wpływało na powstawanie coraz liczniejszych biblioteczek domowych. Nawet ubogi inteligent czy mieszczanin, jeśli tylko umiał czytać i pisać gromadził książki(12). Rezydencje służyły nie tylko jako wygodne miejsca do mieszkania(13), ale także biblioteki, archiwa i muzea wyposażone niejednokrotnie w bezcenne rodzinne pamiątki w postaci obrazów znakomitych malarzy, broni, mebli, fotografii, starych dokumentów i licznych książek. Oprócz portretów przodków nie mogło zabraknąć znanych bohaterów narodowych: Stefana Czarnieckiego, Jana III Sobieskiego, ks. Józefa Poniatowskiego czy też Tadeusza Kościuszki. Wszystkie te przedmioty posiadały olbrzymia wartość dydaktyczną. Stanowiły wspaniałą bazę źródłową i ilustrację dla opowieści dotyczących historii rodziny i Polski. Podtrzymywały tradycje rodzinne i narodowe. Wielkość i rodzaj księgozbioru oraz ilość i stan zachowania dokumentów w znacznym stopniu zależał od sytuacji majątkowej i poziomu intelektualnego i kulturalnego jego właścicieli. Nie bez znaczenia była także panująca moda, a przede wszystkim wypadki losowe, które dosyć często zamieniały wspaniałe dwory czy pałace w pogorzelisko, tym bardziej, że większość rezydencji było drewnianych (z modrzewia). W drugiej połowie XIX w. ze względu na znaczną trzebież lasów oraz trwałość i zabezpieczenie przed ogniem zalecano budowę dworów z cegły(14). Po powstaniu styczniowym byt polskiego ziemiaństwa w zaborze rosyjskim został mocno zachwiany. Najbardziej antypolskie oblicze przybrał na Kresach Wschodnich. Konfiskowano majątki ziemskie za udział lub chociażby sprzyjanie powstaniu. Polak, niezależnie od stanu społecznego został pozbawiony możliwości kupna jakichkolwiek posiadłości rolnych. Zachowano jedynie możliwość dziedziczenia ziemi po rodzicach. Szlachta polska została obciążona dodatkowymi kontrybucjami i podatkami. Polaków usuwano z administracji, sądownictwa i oświaty. Coraz bardziej kurczyły się możliwości w miarę normalnego życia. Przetrwać mogli najzamożniejsi, inwestując w przemysł, omijając różne zakazy przez łapówki dla skorumpowanej rosyjskiej administracji. Dla uboższych pozostawała emigracja, wegetacja lub wynarodowienie. Wszystko to miało zmniejszyć polski stan posiadania i w rezultacie całkowicie wyeliminować polską kulturę na Kresach(15). Drobna szlachta uległa deklasacji i została narażona na wzmożoną rusyfikację już po powstaniu listopadowym. Utraciła przywileje (m.in. samorządowe i oświatowe), które przynajmniej formalnie łączyły ją ze szlachtą bogatą i średniozamożną, co zawsze ułatwiało tworzenie wspólnego frontu przeciwko Rosjanom. Do 1840 r. na Wołyniu deklasacja objęła blisko 30 tys. osób(16). Polskie rezydencje stały się, obok struktury kościelnej (Kościoła katolickiego), jedynymi ośrodkami polskości, a biorąc pod uwagę jeszcze gorsze położenie Kościoła katolickiego w zaborze rosyjskim, od sytuacji polskich ziemian. Ich rola a przede wszystkim odpowiedzialność była tym większa. Kontynuowały tradycje polskolitewskiego państwa przedrozbiorowego. W samych siedzibach ziemian istotne znaczenie w podtrzymywaniu polskości odgrywały zbiory biblioteczne i archiwalne, obok kolekcji obrazów, mebli, różnego rodzaju broni i ozdób, które stanowiły swoistego rodzaju muzea. Z księgozbioru i archiwum korzystali przede wszystkim domownicy i ich znajomi, bliższa i dalsza rodzina. W związku z tym ich wpływ na kształtowanie szerszych grup społeczeństwa był ograniczony. Ale prywatna biblioteka niejednego ziemianina stawała się też często podstawą źródłową lub uzupełnieniem księgozbioru dla zakładanej czy istniejącej już biblioteki szkolnej. Właściciel biblioteki liczącej kilkanaście tysięcy tomów, Michał Czacki, pragnął ją udostępnić szerszemu gronu czytelników. Uważał, że każdy ziemianin winien swój własny księgozbiór dla rodaków "na oścież otworzyć", wcześniej odpowiednio go uporządkować i skatalogować. Wystąpił z bardzo cenną inicjatywą: chciał stworzyć centralny katalog wszystkich prywatnych bibliotek na ziemiach polskich, usytuowany w "Bibliotece Warszawskiej". Z całą pewnością ułatwiłoby to uczonym poszukiwanie potrzebnych materiałów. Dla zapewnienia szerszego dostępu do Biblioteki Ordynacji Krasińskich w Warszawie i własnej w Sielcu, pragnął obie połączyć w jedną. Niestety śmierć pokrzyżowała wszystkie plany. Podzielone między spadkobierców zbiory uległy rozproszeniu(17). Do szkół trafiły książki m.in. z biblioteki Tadeusza Czackiego w Porycku (dla Liceum Krzemienieckiego), Fryderyka Moszyńskiego z pałacu w Dolsku (Liceum Krzemienieckie), Woronina z Białokrynicy (mieszcząca się w pałacu szkoła rolniczorzemieślnicza dla chłopców) i Jabłonowskich z zamku lachowickiego. Teofila Strzeżysława Jabłonowska (ok. 1743-1816), córka ks. Józefa Aleksandra Jabłonowskiego (1711-1777), wojewody nowogródzkiego, twórcy Towarzystwa Naukowego Societas Jablonoviana w Lipsku, podarowała z bogatego księgozbioru 2246 tomów bibliotece Liceum Krzemienieckiego, a zebrane w 35 fascykułach rękopisy ojca przekazała do biblioteki Académie des Sciences w Paryżu, ktorej Jabłonowski był członkiem. Ostatecznie w 1860 r. biblioteka lachowiecka wraz teofilpolską wzbogaciła księgozbiór ordynacji Zamoyskich(18). Od wnuczki właściciela pałacu w Dolsku (Fryderyka Józefa Moszyńskiego, syna Jana Kantego i Fryderyki Augusty hr. Cosel, naturalnej córki Augusta II Sasa) Józefy z Moszyńskich Szembekowej dowiadujemy się o raczej zakazanej literaturze i to nie bynajmniej z powodów politycznych. Poza pałacem w parku ukryta była mała romantyczna chata. "Na parterze mieścił się przedpokój, salonik i drugi niewielki pokój, z którego stromymi schodami, przez podnoszoną klapę wychodziło się na górę. Na klapie leżał dywan. Z pociśnięciem guzika zamykała się ona tak szczelnie, że stawała się niewidoczna". Na tajną biblioteczkę dziadka natrafiła Józefa Szembekowa już jako osoba dorosła. Była tam literatura obsceniczna "z całym szeregiem małych tomików w cielęcą skórę oprawnych z odpowiednimi rycinami"(19). Z zachowanych materiałów wynika, że największą bibliotekę na Wołyniu posiadał Tadeusz Czacki (1765-1812), wybitny uczony i twórca Liceum Krzemienieckiego. Gromadzony przez niego z niezwykłą pasją, imponujący księgozbiór liczył ponad 30 tys. tomów. Znajdował się tam m.in. księgozbiór króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Powszechnie znane było zamiłowanie Czackiego do kolekcjonowania cennych dzieł, dlatego też skrzętnie chowano przed nim cenne przedmioty. Zdarzało się, że po wizycie twórcy Liceum Krzemienieckiego brakowało wielu zabytków. Większość zbiorów przekazał Czacki Liceum Krzemienieckiemu. Ponad 8 tys. tomów różnych dzieł i 146 528 jednostek rękopisów (oprawionych w 1558 voluminach), wdowa po nim Barbara z Dembińskich, sprzedała ks. Adamowi Czartoryskiemu do Puław. Część zbiorów, głównie obcojęzycznych nabył po powstaniu listopadowym hr. Tytus Działyński(20). Równie imponująco wyglądał księgozbiór hr. Mieczysława Chodkiewicza. Znajdował się na terenie pałacu w Młynowie (pow. dubieński). Zawierał ok. 30 tys. tomów, zebranych głównie przez starostę drohobyskiego Józefa Rzewuskiego i Aleksandra Chodkiewicza (1776-1838). Chwalewik w sposób ogólnikowy przybliżył zawartość biblioteki stwierdzając, że "(...) w stare druki polskie i piękne wydawnictwa ilustrowane zagraniczne zasobna"(21). Usytuowana w ostatniej sali w amfiladzie ogrodowej pałacu, posiadała dwa okna, malowane na kolor szafirowy ściany i murowany piec zakończony ozdobnym wazonem. Gzyms był "w sztukaterii malowany", lamperie "ze szlakami paliowymi". Pod ścianami stało 6 mahoniowych szaf z książkami. Na wyposażeniu biblioteki było też mahoniowe biurko, 4 małe kanapy, 4 stoliki, 3 krzesła, duży zegar, lichtarze, gipsowe popiersia, wazoniki i figurki porcelanowe(22). Dużą ilość starych wydań można było znaleźć w bibliotece sławuckiej. Założył ją książę Roman "Sybirak" (1800-1881). Składała się ona z ksiegozbioru koreckiego Czartoryskich, przeniesionego do Sławuty w 1810 r. Z czasem liczyła blisko 20 tys. voluminów, z których większość odziedziczyła córka ks. Romana - Maria Potocka. Ponad 6 tys. tomów otrzymał bratanek ks. Romana - ks. Roman Sanguszko jun. (1832- 1917), który powiększył ją do 25 tys. tomów. Najpierw mieściła się w dwóch dużych salach pałacowych, a następnie w pawilonie "stajennym" dawnej siedziby twórcy biblioteki - ks. Romana sen. W grupie dzieł starych, pięknie oprawnych, znajdowały się Biblie (Radziwiłłowska, Ostrogskiego, Leopolity), Kazania Skargi, pełne zbiory kronikarzy polskich, stare rękopisy z miniaturami i nowsze z czasów saskich i ostatniego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. W zbiorach bibliotecznych przechowywano korespondencję Jana III Sobieskiego i listy z czasów konfederacji barskiej(23). Wielką bibliotekę o nieco mniejszej liczbie voluminów posiadali Potoccy w Antoninach (pow. zasławski). W prace wokół biblioteki była zaangażowana Maria Potocka, córka ks. Romana Sanguszko "Sybiraka" (1800-1881), a żona hr. Alfreda Potockiego (1817-1889). Jej podstawę stanowił księgozbiór przywieziony jako wiano ze Sławuty. Były tam "druki nowsze". Przed pierwszą wojną światową Biblioteka Antonińska liczyła ok. 20 tys. tomów(24). Początki biblioteki związane są z budową pałacu. Antoniny zwane jeszcze w XIX w. Chołodkami należały do Sanguszków i wraz z innymi kluczami (m.in. szarogrodzki, szepetowski), przypadły w połowie XIX w. Marii Sanguszkównie. Dziadek Marii - ks. Eustachy Sanguszko (1768-1844) na pocz. XIX w. wybudował jednopiętrowy, podłużny obiekt przeznaczony na bibliotekę. Budynek łączył oficynę z pałacem. Pod koniec XIX w. biblioteka została odrestaurowana (ściany wewnętrzne obito jedwabiem). Składały się na nią przede wszystkim dzieła nowsze, wydawnictwa luksusowe i albumy. Interesująco przedstawiał się tu dział dotyczący wypraw podróżniczych i łowiectwa. Bogate zbiory Potockiego zaliczano wówczas do jednych z największych tego typu w Polsce. Przed pierwszą wojną światową cały księgozbiór był podzielony na kilka części. Biblioteka główna mieściła się w dwóch obszernych salach i zawierała 15 tys. tomów. W gabinecie Józefa Potockiego funkcjonowała biblioteka osobista (w kilku szafach). Poza tym pani domu dysponowała zbiorem 1500 woluminów. Książki znajdowały się też w innych miejscach np. w obszernym hallu, w którym koncentrowało się życie domowników na wielkich stołach leżały dzieła z "zakresu historii sztuki". Poza pałacem w Antoninach istniały jeszcze księgozbiory podręczne w Szepetówce i Nowosielicy. Posiadały one raczej charakter użytkowy z zakresu rolnictwa(25). W pałacu szepetowskim Potocki trzymał bibliotekę złożoną głównie z opracowań dotyczących gospodarstwa rolnego, cukrownictwa i podróżnictwa. Ta sama tematyka występowała w bibliotece w Nowosielicy, utworzonej z dubletów antonińskich i częściowo z oddzielnych zakupów. Zbiory z Nowosielicy i Szepetówki posiadały w większości pozycje nowsze(26). Jeszcze na początku lat 70-tych XIX w. zamek w Wiśniowcu, rodowe gniazdo Wiśniowieckich, mógł się poszczycić wspaniałą biblioteką, która po kupnie majątku przez hr Włodzimierza Broel-Platera (1831-1906) przeszła z rąk Mnischów do Platerów i liczyła jeszcze ok. 13 tys. tomów. Plater powiększył zbiór o własny w liczbie ponad 8 tys. tomów i stworzył w ten sposób bardzo poważny zbiór złożony z ponad 21 tys. tomów. Wydawnictwa polskie stanowiły tu 1/3 wszystkich dzieł. Przeważały utwory o treści historycznej, geograficznej, dział beletrystyczny i teologiczny. Dział rękopisów składał się z 350 tomów, z bardzo ważnym spisem miejscowości, herbarzami i polonikami z różnych archiwów zagranicznych(27). Księgozbiory liczące po kilkanaście tysięcy woluminów można było znaleźć np. w Horodcu, Sielcu, Zahajcach. Właściciel Horodca na początku lat 40-tych XIX w. - Antoni Urbanowski mógł się poszczycić w swoim pałacu cennym ksiegozbiorem, odziedziczonym w znacznym stopniu po starszym bracie Krzysztofie, który nabył je w Niemirowie wraz z galerią obrazów i kolekcją numizmatów po Wincentym Potockim. Sam Antoni Urbanowski był bibliofilem i ze względu na zainteresowania oraz wytrwałość udało mu się zgromadzić ok. 13 tys. tomów. W Horodcu salę biblioteczną obiegała galeria, na którą prowadziły zainstalowane na środku spiralne schody. Na górze znajdowały się wydawnictwa obce, a na dole polskie lub Polsce poświęcone. Józef Ignacy Kraszewski w swoich Wspomnieniach pisząc o bibliotece horodeckiej podawał, że była "(...) wielkim kosztem czasu, pieniędzy i pracy zgromadzona"(28). Mieściła dużo rzadkich druków i cennych rękopisów z XIV w. i starszych. Z pozycji drukowanych dużą uwagę Kraszewskiego obok dzieł zagranicznych, zwróciły także dzieła polskie Vita S. Stanislai Jana Długosza; Opuscula Jana Tucholczyka; Statut z 1506 r. Jana Łaskiego; Postylla Jana Seklucjana (1556 r.); Biblia Jakuba Wujka (1599 r.). Były tam utwory Marcina Bielskiego, Sebastiana Klonowicza, Bartosza Paprockiego, Mikołaja Reja i wielu innych. Urbanowski zgromadził w Horodcu także wiele dzieł podróżniczych, historycznych, ornitologicznych. Wydawnictwa dotyczące galerii sztuki drezdeńskiej, düsseldorfskiej, luksemburskiej, neapolitańskiej, orleańskiej, wiedeńskiej, Ermitażu i Herculanum. Sporo można było też znaleźć prac z alchemii. Niektóre egzemplarze posiadały autografy znanych osobistości. Na jednej z nich widniała dedykacja dla króla Stefana Batorego - napisał ją Aleksander Sanuto. W sali bibliotecznej stały przepięknie ozdobione szafy, przeznaczone na pokaźną kolekcję numizmatów(29). Bardzo podobnie jak Tadeusz Czacki w Porycku, jego brat Michał Czacki w pałacu sieleckim zgromadził duże zbiory książek, czasopism, dokumentów archiwalnych i rękopisów. Księgozbiór zawierał utwory w języku polskim, francuskim, włoskim oraz łacińskim. Wyróżniały się publikacje związane z historią XVIII w., zwłaszcza dotyczące rewolucji francuskiej. Najwięcej było książek i rękopisów polskich. Najstarsze dzieło pochodziło z końca XV w. - Posteriorum Aristotelis Analiticorum Libri Duo Jana Głogowczyka (wydane w Lipsku w 1499 r.). Z zaliczanych do rzadkości znajdowała się tu Biblia Radziwiłłowska, Ogród zdrowia Stefana Falimirza i Zielnik Szymona Syreniusza(30). Wyjątkowo skromne informacje zachowały się odnośnie znacznych zbiorów w pałacu zahajeckim. Roman Aftanazy wspomina jedynie o dwóch mahoniowych szafach bibliotecznych "z jedwabnymi siatkami na metalowych drzwiach" i o liczącej 12 tys. tomów biblioteczce(31). Znaczna część dworów i pałaców posiadała biblioteki, złożone przynajmniej z kilkuset tomów. Jako przykład może posłużyć księgozbiór polsko-francuski Smarzewskich h. Zagłoba z dworu we wsi Kobyla (pogranicze Podola i Wołynia) i Domaradzkich h. Ostoja, rozlokowany w pałacowej amfiladzie obok mniejszego salonu. W tym drugim książki były przechowywane w specjalnie do tego celu wykonanych jesionowych oszklonych szafach(32). Przy większości rezydencji brakuje szerszego opisu książek z podaniem szacunkowego określenia wielkości zbiorów. Można spotkać opisy typu: "Biblioteka polsko-francuska z drukami XVIII w."(33), "Biblioteka pełna białych kruków"(34) czy "Istniały też (...) pokaźne zbiory, w tym obrazy olejne, portrety rodzinne, miniatury, zabytkowa porcelana oraz duży księgozbiór"(35). Analizując pałac w Kisielinie Aftanazy powołuje się na miejscowe podania, według, których miał być on wybudowany w pierwszej połowie XVII w. przez Czapliców z przeznaczeniem na bibliotekę ariańską, o czym miała świadczyć 1,5 metrowa grubość ścian. Ale duża grubość murów może charakteryzować walory obronne budowli nie koniecznie związane z ochroną książek(36). W każdej ziemiańskiej rezydencji, niezależnie od tego czy był to mały dworek, czy też duży pałac lub zamek, istniała biblioteka i zbiór dokumentów stanowiący rodzinne archiwum. Tak samo, jak z pokolenia na pokolenie gromadzono książki, powstawał rodzinny (i rodzin z nią związanych) zbiór archiwalny. I podobnie podlegał on tym samym zawirowaniom dziejowym, jakie spotykały dworskie zbiory książek i dzieł sztuki. W zachowanych opisach archiwaliów w dawniejszych czasach nie stosowano współczesnych nam form mierzenia ilości dokumentów. Stąd nie znamy wielkości zasobów archiwalnych mierzonych w metrach bieżących akt. Czasami pojawia się ogólna informacja o liczbie dokumentów i ich treści, a także miejsca ich przechowywania. Najczęściej na archiwum było przeznaczone jedno pomieszczenie lub jego część, które jednocześnie stanowiło skarbiec, w którym przechowywano inne drogocenne przedmioty. Niekiedy skarbiec znajdował się w oddzielnym, specjalnie dla niego przeznaczonym budynku. Np. Pruszyńcy swoje archiwum rodzinne przechowywali w stojącym obok dworu lamusie. W starej, obitej skórą skrzyni leżały akta z XVIII i XIX wieku(37). W pałacu w Sławucie znajdowało się przebogate archiwum rodziny Sanguszków (przeniesione w 1866 roku z zamku w Zasławiu). Składało się ono z 1127 dokumentów z archiwów: sławuckiego, ostrogskiego, zasławskiego, kowelskiego. Zbiory zasławskie pochodziły z lat 1284-1873 i dotyczyły np. spraw kościelnych i politycznych na Kresach Poludniowo-Wschodnich dawnej Rzeczypospolitej, dziejów rodów Ostrogskich i Zasławskich. Były tam oryginalne listy cara Iwana Groźnego do króla Zygmunta Augusta. Wydzielono dokumenty do dziejów Wołynia i oddzielnie związane z rodziną Sanguszków. W całym archiwum sławuckim interesująco prezentowały się księgi rachunkowe dotyczące administracji dóbr sanguszkowskich na Wołyniu(38). Chodkiewicze z myślą o archiwum, wybudowali na terenie parku w Młynowie, specjalny murowany skarbiec, kryty dachówką, z podziemnym lochem i dwiema izbami. Archiwum rodzinne Chodkiewiczów z czasem znacznie się rozrosło i przybrało nazwę "Archiwum Generalne Domu Chodkiewiczowskiego". W drugiej połowie XIX w. liczyło ponad 1000 tek, rozlokowanych w 15 dużych szafach. Przeważały dokumenty o treści wojskowej, z drugiej połowy XVIII i z początków XIX w. Najstarszy oryginalny dokument pochodził z 1499 r., a odpis nawet z 1463 r. Przechowywano dokumenty dotyczące samych Chodkiewiczów i rodzin z nimi spokrewnionych książąt m.in. Słuckich, Lackich, Paców, Sapiehów, Olizarów(39). Ulokowane w niewielkim pokoju dworu w Berehu archiwum, należało obok sławuckiego Sanguszków i młynowskiego Chodkiewiczów do największych, zawierających dokumenty związane z dziejami Wołynia. Archiwum to było starannie uporządkowane i opracowane za sprawą przede wszystkim jego właściciela Zygmunta Luby-Radzimińskiego (1843-1928), znanego genealoga i heraldyka. Ale trzeba podkreślić, że pomagało mu w tym liczne grono blskich mu osób: żona, przyjaciel domu Henryk Różycki, krewny i przyjaciel Seweryn Saryusz-Zaleski, krewny Władysław Radzimiński, sąsiad Bolesław Rupniewski i Kajetan Surdio. Zasób składał się z szeregu działów. Najcenniejsze były dyplomy pergaminowe z lat 1422-1767 (37 sztuk). W dziale rękopisów występowały sumariusze ogólne i szczegółowe, odnoszące się do osób lub miejscowości i to już od XV w.; materiały dotyczące spraw skarbowych i gospodarczych, np. lustracja Krzemieńca z 1563 r.; różnego rodzaju akta zawierające rachunki gospodarcze, instrukcje sejmikowe, lustracje, a nawet modlitwy, wiersze i anegdoty; Spis szlachty przeważnie bełskiej z XVIII w., Materiały do historii rodzin wołyńskich i Herbarz Rulikowskiego. Z działu akt prawnych ważne były nadania królów polskich i wielkich książąt litewskich, akta wielu rodzin na Wołyniu, materiały heraldyczne. Bardzo liczny dział listów zawierał aż 5465 sztuk, przede wszystkim z XVIII w. Najdawniejsze sięgały czasów Zygmunta Starego i królowej Bony(40). Nie wszędzie jednak zbiory były pod tak dobrą opieką. Np. archiwum Zbaraskich zanim całkowicie zniszczało, do 1890 r. było "zwalone" w jednym z pokoi na zamku w Zbarażu(41). Z kolei solidny zamek w Dubnie i jego właściciele wzbudzali zaufanie u okolicznej szlachty, która bardzo chętnie przekazywała swoje papiery w depozyt do archiwum dubieńskiego w obawie o ich dalsze losy ze względu na liczne wojny. W XIX wieku zamek w Dubnie przestał być już tak bezpieczny, a to ze względu na rodzinę Lubomirskich, która doprowadziła okoliczne dobra do całkowitej ruiny(42). Cenne akta do dziejów Wołynia i ziem sąsiednich znajdowały się w archiwum tereszczańskim. Dokumenty dotyczyły spraw rodzinnych i majątkowych, publicznych rodziny Grocholskich i innych rodów spokrewnionych: Woronowickich, Obodyńskich, Łasków, Sabarowskich i Radzimińskich. Chronologicznie obejmowały okres od XVI, do XX w., z przewagą materiałów z XVIII w.(43) Archiwum rodzinne Świejkowskich i Grocholskich w Kołodnie, oprócz akt rodzinnych posiadało duży zbiór materiałów związanych z Polakami zesłanymi na Sybir. Włodzimierz Świejkowski znany był z działalności konspiracyjne przeciwko Rosjanom. Na terenie wybudowanej w parku kryjówki ukrywał m.in. powstańca węgierskiego - hr. Szymona Forgacha i dyktatora powstania styczniowego Romualda Traugutta(44). Podobne akta dotyczące dziejów Wołynia, ziem sąsiednich i historii rodów ziemiańskich tam zamieszkałych można spotkać niemal w każdym zasobie archiwalnym na terenie większej rezydencji na Wołyniu. Siedziby znaczniejszych w Rzeczypospolitej rodzin zawierają ponadto materiały o znaczeniu ogólnopolskim. Zamek wiśniowiecki posiadał archiwum rodzinne, które w połowie XVIII w. składało się z 12 ogromnych fascykułów. Z uwagi na znaczenie rodu Wiśniowieckich w XVII i XVIII wieku, przechowywane dokumenty stanowiły nieocenione źródło zarówno do badań nad dziejami rodu Wiśniowieckich, rodów z nimi związanych i wszystkich innych najznakomitszych rodzin w Rzeczypospolitej, jak i sytuacji politycznej, społeczno-gospodarczej i kulturalnej całego kraju(45). Ogólnonarodową wartość przedstawiało też archiwum Dunin-Karwickich w Mizoczu. Znajdowały się tam oryginały akt kanclerskich od 1513 do 1793 r., m. in. Jana Szembeka i Jana Małachowskiego(46). O wielu archiwach nie mamy szerszych danych, a osoba jego właściciela może sugerować bardzo ciekawą zawartość. Skąpe dane dotyczące archiwaliów Potockich w Antoninach przytacza Chwalewik, a za nim Aftanazy "Bogate archiwum rodzinne, zawierające, między innymi, (rękopisy) słynnego badacza Sarmacji, Jana Potockiego, oraz rękopis pamiętnika ks. Romana Sanguszki"(47). Niestety, większość z występujących na Wołyniu rezydencji ziemiańskich uległa zniszczeniu, a wraz z nimi przepadły bezcenne zbiory archiwalne, biblioteczne, utracono wspaniałe dzieła sztuki. Dla znikomej części zbiorów przyczyna tkwiła w niegospodarności ich właścicieli lub nieszczęśliwemu wybuchowi pożaru. Zdecydowana jednak większość przepadła na skutek działań zbrojnych i w czasie okupacji podczas pierwszej wojny światowej i bestialskiej działalności band i regularnego wojska bolszewickiego w latach 1917-1920. To, czego nie zdołano zniszczyć w latach 1914-1920, dokończono w znacznym stopniu podczas II wojny światowej. Dla zabezpieczenia najcenniejszych zbiorów właściciele dworu w Nowomalinowie przewieźli archiwalia, książki, obrazy, porcelanę, rzeźby i inne wartościowe przedmioty do Żytomierza, gdzie zostały umieszczone w pomieszczeniach katolickiego seminarium duchownego. Tam prawie wszystko i tak uległo zniszczeniu. Pałac w Chołoniowie wraz z całym wyposażeniem (m. in. ocalała po pożarze z lat 80-tych XIX w. biblioteka), uległ całkowitej dewastacji z rąk żołnierzy niemieckich i austriackich już na samym początku pierwszej wojny, a księgozbiór w Nowosiółkach spalił się przez zaprószenie ognia ze strony z kolei polskiego wojska J. Piłsudskiego w 1916 r. Podczas pierwszej wojny podobne losy podzieliły księgozbiory zgromadzone w rezydencjach w Bużanach, Hłuszy Wielkiej, Kobylach, Werbeniu(48). Na jesieni 1917 r. przez Kresy Południowo-Wschodnie przeszła fala zniszczeń, na niespotykaną dotychczas skalę. Nastąpiły pogromy polskich właścicieli ziemskich. Zbolszewizowane oddziały wojsk rosyjskich i zdemoralizowani chłopi ukraińscy, którzy się do nich przyłączyli, dokonywali napadów, mordów i zniszczeń w osadach, dworach, folwarkach i obiektach przemysłowych. Na obszarze samego Wołynia w pierwszej połowie października zniszczono ponad 100 dworów i folwarków. W pałacu w Sławucie 1 listopada zamordowano ks. Romana Sanguszkę, "(...) a sam pałac wraz z zabytkami i archiwaliami z dziejów Rusi i Polski spalili"(49). Na szczęście główne archiwum sławuckie zostało wraz z częścią innych zbiorów wywiezione w głąb Rosji. Zgodnie z traktatem ryskim z 1921 r., zbiory te zostały oddane. Ulokowano je w Gumniskach pod Tarnowem(50). Przewodniczący Stronnictwa Pracy Narodowej na Rusi (Stronnictwo powstało po rewolucji lutowej dla ochrony polskich ziemian na prawobrzeżnej Ukrainie) - Stanisław Horwatt, w liście do prezesa Koła Polskiego w Wiedniu z 31 marca 1918 r., oceniał zniszczenia polskich dworów i folwarków na 85%(51). Archiwum wiśniowieckie, jeszcze przed sprzedażą Wiśniowca Rosjaninowi Pawłowi Demidowowi na długo przed wybuchem wojny, znalazło się w dobrach Platera, w Worobinie i nie musiało podzielić losów innych pałacowych zbiorów. "Całe wnętrze zdewastowano. Pozostała część kolekcji portretów królewskich z wykłutymi przez żołdactwo bolszewickie oczyma i kilkadziesiąt powyrywanych z ram płócien, przedstawiających dawnych dziedziców Wiśniowca"(52). Na skutek bandyckiej działalności band złożonych z bolszewików i zdemoralizowanych chłopów ukraińskich zniszczono biblioteki i archiwa np. w Miropolu, Płużnem, Stuble(53). Większość archiwaliów z Berehu została przewieziona do Lwowa jeszcze przed wojną i razem z ocalałymi aktami z wojny, w okresie międzywojennym stanowiła depozyt wieczysty przechowywany w Zakładzie Naukowym im. Ossolińskich. Dokumenty rodzinne z Hołownicy zabezpieczono w żytomierskim pałacu biskupim. Uratowano akta i książki z dworów z Jamiec, Ładych, Boczanicy i Kisielina. Ale zbiory boczanickie uległy rozproszeniu w okresie międzywojennym, a kisielińskie zniszczyli Niemcy w czasie powstania warszawskiego(54). Roman Aftanazy w swoich opracowaniach opisuje blisko 200 rezydencji na Wołyniu, do tego trzeba doliczyć siedziby ziemian nigdzie nie opisane, z których większość to niewielkie domostwa zubożałej szlachty. W rezultacie mamy obraz prezentujący przebogatą sieć polskich, bezpowrotnie utraconych, ośrodków nauki i kultury. Jacek Szum Borkowski, 11.05.2011 r. Bibliografia:
Jacek Szum Borkowski |