Rusłan Szoszyn
Roman Szuchewycz został zabity przez NKWD w 1950 r.
Nic tak nie uderza w dwustronne relacje, jak honorowanie w Kijowie
osób odpowiedzialnych za ludobójstwo na Wołyniu.
W ostatnich latach na Ukrainie wielokrotnie niszczono polskie pomniki,
upamiętniające ofiary ukraińskich nacjonalistów. W każdym z tych przypadków
władze w Kijowie sugerowały, że są to prowokacje sił trzecich, czyli Rosji.
Wydawałoby się, że zarówno Warszawa, jak i Kijów nie są zainteresowane
pogorszeniem relacji, zwłaszcza w obliczu zagrożeń ze Wschodu. Tymczasem
ukraińscy politycy podejmują decyzje, które nie mogą nie oburzać Polaków.
W czwartek jedna z głównych alei w stolicy dostała imię lidera Ukraińskiej
Powstańczej Armii (UPA) Romana Szuchewycza, który ponosi odpowiedzialność
za ludobójstwo Polaków na Wołyniu w latach 1943-1944.
Ze 121 deputowanych Rady Miejskiej Kijowa na sali było 78, z nich 69
zagłosowała na "tak". Inicjatywę poparli przedstawiciele frakcji "Solidarność"
(partia prezydenta Petra Poroszenki oraz mera Kijowa Witalija Kliczki).
Na "tak" głosowali również deputowani ugrupowania byłej premier Julii
Tymoszenko Batkiwszczyna, nacjonalistycznej Swobody oraz członkowie partii
Samopomoc.
Obecny na sali Jurij Szuchewycz (syn dowódcy UPA, deputowany Rady Najwyższej
Ukrainy) nie krył zadowolenia i wszystkim serdecznie pogratulował. Cieszył
się również szef ukraińskiego IPN Wołodymyr Wiatrowycz, który był jednym
z głównych inicjatorów uhonorowania Szuchewycza. Dzięki jego staraniom
na mapie Kijowa w ubiegłym roku pojawiła się już aleja Stepana Bandery,
lidera OUN-UPA.
- Jaka jest różnica pomiędzy Piłsudskim, Beginem (były premier Izraela
- red.), Mannerheimem (fiński marszałek, zasłużony w walce z Rosją i ZSRR
- red.), Waszyngtonem i Szuchewyczem? Różnica jedynie taka, że czworo pierwszych
uważa się za zwycięzców, których, jak wiadomo, się nie sądzi - napisał
Wiatrowycz na swoim profilu na Facebooku.
Ale różnica jest, i to zasadnicza. - Nikt nie próbuje rozgrzeszać Begina
za terroryzm czy Piłsudskiego za zamach majowy i Berezę Kartuską. Szuchewycz
jest jednak odpowiedzialny za ludobójstwo. Zgody na mordowanie niewinnych
ludzi tylko ze względu na ich narodowościowe pochodzenie nie ma i nie będzie
- mówi "Rzeczpospolitej" senator PiS prof. Jan Żaryn, historyk z UKSW.
- Niewiele jest miejsc na ziemi, gdzie stawia się pomniki i honoruje
się ludobójców. To nie są standardy obowiązujące w świecie cywilizacji
łacińskiej - dodaje.
Obecnie ulica Romana Szuchewycza jest w ponad 50 ukraińskich miejscowościach
i miastach, m.in. w Odessie, Równym, Tarnopolu, Dnieprze, Mikołajowie,
Żytomierzu. Z kolei ulica Stepana Bandery jest obecna na mapie ponad 70
ukraińskich miast i miejscowości. Wiele z tych ulic powstało już po rewolucji
na kijowskim Majdanie w ramach dekomunizacji.
- Ukraina prowadzi wojnę z Rosją w Donbasie. Prowadzimy tę wojnę samodzielnie,
Polska i inne kraje Unii Europejskiej w tej wojnie nie biorą udziału. Oczywiste
jest to, że w kraju walczącym ludzie poszukują symboli oporu zbrojnego.
W ukraińskiej historii jest ich niewiele - mówi "Rzeczpospolitej" znany
ukraiński politolog Witalij Portnikow, który od niedawna jest współprzewodniczącym
Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa, powołanego przez MSZ Polski i Ukrainy.
- Mówienie o tym, że Szuchewycz odpowiada za masowe mordy Polaków, jest
wyłącznie opinią poszczególnych polskich polityków i historyków - dodaje.
- To nie jest droga w dobrym kierunku. Powinniśmy piętnować tych, którzy
byli związani ze zbrodniami na Polakach, a nie robić im tablice - mówi
"Rzeczpospolitej" wiceprezes IPN dr Mateusz Szpytma.
- Absolutnie nie jest to krok, który by nas zbliżał ze sobą - dodaje.
Rusłan Szoszyn ("Rzeczpospolita", 6.06.2017) |