Spis artykułów
Przyciąganie Ukrainy do UE przez Polaków...

Janusz Dachnowicz

    Od dłuższego czasu wszystkie media w Polsce większość informacji poświęcają Ukrainie i temu co dzieje się na kijowskim majdanie i w ukraińskim parlamencie. Słyszymy w mediach: bunt, rewolucja i widzimy wielotysięczne tłumy protestujących. Większość obserwatorów, w tym polityków prześciga się w optymistycznych komentarzach, że Ukraina wybiera Europę, że społeczny protest doprowadzi do upadku rządu Azarowa i prezydenta Janukowycza, którzy powstrzymali proces stowarzyszenia się Ukrainy z UE.
     
    Nie brakuje głosów twierdzących, że niedługo pojawi się nowy prezydent i rząd który rozpocznie proces wprowadzania Ukrainy do UE. Zdecydowaną większość polskich polityków od PiS przez SLD, Twój Ruch po PO łączy chęć działania wspierającego Ukrainę w jej dążeniach do UE. Można też zaryzykować tezę, że wszystkie te partie w tej sprawie łączy wyraźna antyrosyjskość.

    Ze swoim wsparciem do Kijowa w tej sprawie jako pierwszy udał się prezes PiS Jarosław Kaczyński przemawiając z majdanu kijowskiego do narodu ukraińskiego. Do podróży na Ukrainę szykują się kolejni polscy politycy. Emocje i oczekiwania części naszych polityków i obserwatorów rosną i często biorą górę nad zdrowym rozsądkiem, który w polityce jest niezbędny, szczególnie tej międzynarodowej. Jedynie nieliczni obserwatorzy zachowują chłodny realizm.

    Sytuacja na Ukrainie jest mocno skomplikowana, a wydarzenia ostatnich dni komplikują ją jeszcze bardziej. Można zrozumieć intencje protestujących, szczególnie młodych Ukraińców, którzy np. studiując w Polsce, czy wyjeżdżając do innych miejsc w Europie upatrują w niej postęp cywilizacyjny jaki chcieliby widzieć w swoim kraju. W działaniu zaś Janukowycza zauważają zaprzepaszczenie swoich marzeń. Czy zatem protesty na Ukrainie spowodują, że w przyszłości stanie się ona członkiem UE, jak chciałaby większość naszych obserwatorów? Odpowiedzi należy poszukiwać w dwóch obszarach.

    Pierwszy leży po stronie Europy. Rozstrzygnięcie nie dokona się w Kijowie, a bardziej w Berlinie. Realia obecne są takie, że to kanclerz Angela Merkel, a nie kijowski majdan dokonać może strategicznego wyboru dotyczącego przyszłości Ukrainy. Czy Niemcy poświęcą dobre relacje z putinowską Rosją dla poszerzenia europejskich wpływów na Ukrainie wypierając z niej rosyjskie wpływy? Na dzisiaj to mało prawdopodobne, a sceptyczne i chłodne podejście polityków zachodnich do wydarzeń na Ukrainie mówi samo za siebie. To Niemcy musieliby być realnie zainteresowani do przekonania UE co do zainwestowania funduszy europejskich w skorumpowaną gospodarkę ukraińską rządzoną przez różnego rodzaju grupy oligarchów.

    Drugim obszarem jest polityka Moskwy, która politycznie, finansowo i gospodarczo oddziałuje na całą gospodarkę ukraińską, a znaczna część Ukrainy Wschodniej z Rosją jest ściśle powiązana. Trudno sobie tutaj wyobrazić by protesty ostatnich dni obejmujące w praktyce Ukrainę Zachodnią były wystarczające i na tyle silne aby mogły doprowadzić do wycofania się Moskwy z wpływania na Ukrainę. Bez politycznego, finansowego wsparcia Ukrainy przez UE, a w praktyce Niemiec jest to nierealne. Z drugiej zaś strony zaangażowanie się Niemiec w taki proces i zmiana dotychczasowej geopolitycznej równowagi w chwili obecnej wydaje się mało prawdopodobna.

    Dodatkowym aspektem komplikującym sytuację jest powiązanie części ukraińskiego społeczeństwa tzw. Ukrainy Wschodniej i Południowej rodzinnie oraz gospodarczo z Rosją. Swoją przyszłość wiąże ono ze ścisłą współpracą z Rosją i przyciąganie go na siłę do UE skazane jest na niepowodzenie. Patrząc na całość Ukrainy rysuje się nam wyraźny jej podział, gdzie gwałtowne wypadki ostatnich dni na tzw. Ukrainie Zachodniej jednolitość państwa dodatkowo komplikują i gmatwają.

    Patrząc na to z tej perspektywy i na chłodno działanie prezydenta Janukowycza wydaje się nie być pozbawione racjonalizmu. Z jednej strony będąc pod polityczną i finansową presją Rosji, z drugiej zaś strony widząc ze strony Europy brak istotnego zaangażowania finansowego i politycznego w realne przyciągnięcie Ukrainy do Europy stara się zachować dotychczasową równowagę. Patrząc bez emocji na całościowy interes Ukrainy, nie jedynie przez pryzmat protestów na Ukrainie Zachodniej postępowanie to wydaje się być logiczne. Nie zamyka sobie drogi na zachód, dając czas UE na konkretne działania, jednocześnie podtrzymuje kierunek wschodni. Dodatkowym istotnym problemem jest zaplecze finansowe Janukowycza, które musiałoby widzieć realne możliwości równoważenia jej potencjalnych strat finansowych przy zmianie politycznego kursu ze wschodu na zachód.

    Wracając do samych protestów na kijowskim majdanie nie są one tak jednoznaczne jak pokazują nam polskie media. Decyzja Janukowycza o nie podpisaniu układu stowarzyszeniowego stała się doskonałą okazją dla ukraińskiej opozycji szczególnie tej spod znaku szowinistycznej Swobody do konfrontacji ze znienawidzoną przez nią promoskiewską władzą prezydenta Janukowycza.

    Na kijowskim majdanie obok ukraińskich barw narodowych i tych europejskich najliczniejsze to niebieskie flagi z zaciśniętą żółtą pięścią ukraińskiej Swobody, a także czerwono-czarne, banderowskie. Protestujący coraz wyraźniej dążą do rewolucyjnej konfrontacji i obalenia obecnej władzy. Komentujący obserwatorzy zapominają przy tym, że Ukraina zarówno z dotychczasowym prezydentem, jak też z każdym innym wybranym w ramach normalnych wyborów czy na wskutek ulicznych protestów stanie przed tymi samymi problemami do rozwiązania, z tym samym wyborem miedzy wschodem a zachodem. Stanie również przed dramatyczną sytuacją gospodarczą państwa, które jest na krawędzi bankructwa.

    Radykalne posunięcia opozycji szczególnie szowinistycznej Swobody mogą doprowadzić do zupełnego chaosu na Ukrainie, który w końcowej fazie doprowadzić może do podziału Ukrainy na prorosyjską i proeuropejską. Skorumpowanie elit władzy jak i opozycji, kryzys gospodarczy powodować będą, że walka o władzę na Ukrainie przybierać może coraz bardziej drastyczne formy które mogą doprowadzić do bliżej nieokreślonych skutków. W walce tej podobnie jak do tej pory nie będzie chodzić o przyszłość ukraińskiego społeczeństwa lecz o interesy różnego rodzaju biznesowych oligarchii związanych z władzą lub opozycją.

    Dzisiaj cześć protestujących, szczególnie tych młodych ludzi ratunek na lepsze jutro upatruje w marszu Ukrainy do Europy. Protestujący ci nie powiązani z żadnymi grupami interesu mają nadzieje, że wyłonią nowe elity władzy. Czy słusznie? To inna spawa.

    Pojawienie się prezesa PiS na kijowskim majdanie popierającego europejskie dążenia Ukrainy obok ukraińskich polityków szowinistycznej i faszyzującej Swobody nie tyle wspiera protestujących co uwiarygadnia polityków tej partii. Polskiej opinii publicznej pokazuje zaś, że cel uświęca środki. Oderwanie Ukrainy od Rosji jest celem, który uświęca dogadywanie się z politykami, którzy jawnie nawiązują do banderowskiej, faszystowskiej ideologii która pochłonęła dziesiątki tysięcy ludzkich istnień.

    Swoboda ideologię tę wprowadza do bieżącej polityki czyniąc z niej założycielski fundament ideowy Zachodniej Ukrainy. To typowe działanie PiS, podobnie było podczas "pomarańczowej rewolucji" gdzie politycy tej partii popierali Wiktora Juszczenkę.

    Naiwnie wydawać by się mogło, że lider PiS po latach patrząc na działania byłego prezydenta Ukrainy jego wsparcia dla środowisk post banderowskich zdołał wyciągnąć wnioski. Nic z tych rzeczy Jarosław Kaczyński staje w niedzielę na majdanie obok polityków Swobody, którzy jawnie dążą do obalenia dotychczasowych rządów Janukowycza, bądź co bądź wybranego w demokratycznych wyborach i mającego społeczny mandat.

    Czy lider PiS wspierając swoim i swojej partii autorytetem działania zebranych na kijowskim rynku protestujących ma świadomość, że ani on, ani Polska nie ma realnego wpływu na rozwiązanie problemu dzisiejszej Ukrainy, poza nakłanianiem rządu PO-PSL do agitowania u europejskich stolic za otwarciem drzwi Ukrainie do UE. Jego obecność w Kijowie uwiarygodnia zaś rewolucyjne działania Swobody, która wykorzystując prounijne nastroje społeczne Zachodniej Ukrainy doprowadzić może do rewolucyjnej konfrontacji z obecną władzą. Lider tej partii w ukraińskim parlamencie wyraźnie nawołuje społeczeństwo do buntu. Działanie to może mieć trudne do wyobrażenia skutki i na pewno nie przybliży Ukrainy do Europy, a w konsekwencji służyć będzie Rosji.

    Czy to się komuś podoba czy nie, sprawa przyszłości Ukrainy jest do rozwiązania w drodze pokojowej na polu dialogu politycznego pomiędzy Unią, władzami Ukrainy i Moskwą. Jest to jednak długotrwały proces, szczególnie trudny dla samej Ukrainy, w którym Polska może odegrać pewną rolę. Nie może ona jednak sprowadzać się do emocjonalnego popychania społeczeństwa Zachodniej Ukrainy do konfrontacji z władzą, która służy co prawda opozycyjnej Swobodzie, ale na pewno nie ukraińskiemu społeczeństwu i Polsce.

    Polska poprzez należyte wparcie mieszkających na Ukrainie Polaków, różnego rodzaju międzysąsiedzkie projekty włączające ukraińskie społeczeństwo może budować dobre relacje i w praktyczny sposób przybliżać europejskie standardy ukraińskiemu społeczeństwu. Zaś obecnie obserwując wydarzenia na Ukrainie należy zachować spokój i zdrowy rozsądek, gdyż dotyczy to odrębnego państwa, które samo musi wziąć na siebie ciężar rozwiązania swoich spraw. Tym samym nie możemy wtrącać się w ich wewnętrzne życie docelowo angażując się w obalanie dotychczasowych, czy wybieranie nowych władz.

    Janusz Dachnowicz, Przemyśl, 4.12.2013

Powrót do strony głównej serwisu "Wołyń naszych przodków" www.nawolyniu.pl