Spis artykułów
Konflikt skąpany we krwi (fragment)

Tomasz Stańczyk

    W polsko-ukraińskich (a także polsko-niemieckich) rozliczeniach z trudną przeszłością istnieje tendencja do uzyskania swoistej symetrii. Ma ona rzekomo ułatwić proces pojednania.

    Polacy cierpieli z rąk Ukraińców i Ukraińcy cierpieli z rąk Polaków. Ukraińcy mordowali Polaków i Polacy mordowali Ukraińców. Ukraińcy wypędzali Polaków i Polacy wypędzali Ukraińców. Nie ma mniej i bardziej doświadczonych cierpieniem. Nie ma mniej i bardziej winnych. Unika się przy stawiania pytań o to, kto rozkręcił spiralę przemocy. Kto atakował, a kto się tylko bronił. Unika się też liczenia i porównywania ofiar po obu stronach.

    Lektura pracy Grzegorza Motyki "Od rzezi wołyńskiej do akcji "Wisła". Konflikt polsko-ukraiński 1943-1947" przynosi odpowiedź na powyższe pytania oraz przedstawia bilans ofiar. Książka zawiera wiele polemicznych stwierdzeń pod adresem ukraińskich historyków. Motyka pisze, że z większości ukraińskich publikacji, i to bynajmniej niepisanych przez nacjonalistów, wyłania się obraz odległy od tego, jaki jest dziełem polskich badaczy. Ukraińscy historycy sugerują czy wręcz twierdzą, że na Wołyniu i w Galicji Wschodniej doszło do równorzędnej wojny partyzanckiej, a pacyfikacjom podlegały tylko wioski bronione przez silne formacje zbrojne. "Z tak skonstruowanej narracji czytelnik nie zorientuje się przecież, że to UPA przeprowadziła zorganizowaną na imponującą skalę i niezwykle krwawą ludobójczą czystkę etniczną". Ukraińscy historycy uchylają się też od jednoznacznej oceny poczynań UPA wobec Polaków. Autor stwierdza, że wypracowanie wspólnego spojrzenia na tamte lata jest trudne, jeśli nie niemożliwe.

    Przed Wołyniem

    Zapowiedzią rzezi, do jakiej doszło w latach 1943 - 1944, były mordy dokonywane na ludności polskiej we wrześniu 1939 roku przez członków OUN. Na południowo-wschodnich kresach Rzeczypospolitej zginęło 3 tys. Polaków, a na skutek tłumienia rebelii OUN - kilkuset Ukraińców. Kolejna fala dokonywanych przez Ukraińców zabójstw Polaków nastąpiła latem 1941 roku po wkroczeniu wojsk niemieckich. Ofiar było kilkaset, w tym ok. 100 polskich studentów we Lwowie. 30 czerwca powstał ukraiński rząd. "Znane dziś plany OUN-B skłaniają do wniosku, że rząd Jarosława Stećki, gdyby został uznany przez Niemców, postępowałby z Polakami równie brutalnie jak władze ustaszowskiej Chorwacji z Serbami".

    Zagłada Żydów stworzyła atmosferę, w której możliwe było dokonanie masowych zbrodni na Polakach, jak bowiem pisze Motyka, "pokazywała, że można usuwać duże grupy ludzi, łamiąc podstawowe zasady moralne". Dochodziła do tego łatwość bogacenia się na ofiarach. "Rozwiązanie kwestii żydowskiej" zapewne rodziło pokusę przeprowadzenia podobnej akcji wobec ludności polskiej. Tym bardziej że członkami OUN-B było wielu policjantów zaangażowanych w eksterminację ludności żydowskiej".

    Gdy Ukraińcy porzucili służbę w szeregach niemieckich, w formacjach policyjnych pojawili się Polacy spośród miejscowej ludności oraz batalion policji z Generalnego Gubernatorstwa. Grzegorz Motyka polemizuje z ukraińskim historykiem Iliuszynem, który twierdzi, że decyzję o "antypolskiej akcji" podjęto dopiero pod wpływem działań polskiej policji pomocniczej, którą obciążają zbrodnie na ludności ukraińskiej. "Zdecydowanie trudno zgodzić się z tym poglądem. W hipotezie tej zupełnie nie bierze się pod uwagę znanych nam planów "wysiedlenia Polaków" przygotowywanych przez OUN-B na długo przed pojawieniem się na Wołyniu formacji polskiej policji". Motyka stwierdza, że udział tych formacji w pacyfikowaniu wsi ukraińskich jest wyolbrzymiany, a uczestnictwo w niektórych zbrodniach bezpodstawnie przypisuje się Polakom.

    Nie zgadza się również z twierdzeniem, że mordy Polaków na Wołyniu były przejawem buntu ludowego wywołanego długoletnią polską dominacją i poczuciem krzywdy. Mordy były bowiem organizowane przez OUN-UPA. Co więcej, UPA mobilizowała i przymuszała ludność ukraińską do udziału w nich, nawet grożąc śmiercią. "Wydaje się, że celem ukraińskiego podziemia był jak najliczniejszy udział miejscowej ludności ukraińskiej w napadach".

    Grzegorz Motyka odrzuca także twierdzenia, że to sowiecka prowokacja rozpaliła konflikt polsko-ukraiński. Według tego scenariusza czerwoni partyzanci podszywający się pod UPA mieli napadać na polskie wsie, co z kolei wywoływało polski odwet. Sowiecka partyzantka pomagała natomiast przetrwać polskim placówkom samoobrony atakowanym przez UPA. Jak pisze Motyka, doszło do paradoksalnej sytuacji: tworzenie baz samoobrony, korzystanie z pomocy sowieckiej partyzantki oraz ucieczka pod opiekę niemieckich garnizonów skutkowały ukraińskimi oskarżeniami o kolaborację Polaków.

    Grzegorz Motyka kolejny raz nie zgadza się z historykami ukraińskimi, gdy twierdzą, że "antypolska akcja" na Wołyniu była odwetem za rzekome wcześniejsze zabijanie Ukraińców na Lubelszczyźnie. Do takich aktów rzeczywiście dochodziło, ale działo się to m.in. pod wpływem tragicznych wieści z Wołynia.

    "Analiza znanych dokumentów ukraińskich nacjonalistów nie pozostawia wątpliwości, że na Wołyniu najpóźniej wiosną 1943 roku postanowiono wymordować wszystkich mieszkających tam Polaków. Co więcej, każdy z wcześniejszych planów wypędzenia polskiej ludności z ziem uznawanych za ukraińskie zakładał wymordowanie mniejszej lub większej jej części". Ten mniej drastyczny scenariusz realizowano w Galicji Wschodniej, na części Lubelszczyzny i Podkarpacia.

    Przebieg mordów autor przestawia obszernie, nie pomijając szokujących metod.

    Postawa Szeptyckiego

    Zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego metropolita Andrzej Szeptycki wydał list pasterski "Nie zabijaj" i niejednokrotnie występował przeciw dokonywaniu mordów. Jednak, jak pisze Grzegorz Motyka, "cała ta krucjata duchowa w obronie życia odnosiła się przede wszystkim do Zagłady Żydów, a nie mordów na Polakach". Dlaczego zbrodni na Polakach wprost nie potępił? Podzielał powszechne wśród Ukraińców przekonanie, że to Polacy zaczęli zabijać pierwsi, co nie było prawdą. Jeśli chodzi o mordy na Polakach, uważał je, przynajmniej w dużej mierze, za dzieło band rabunkowych pozostających pod wpływem komunistów. Brak potępienia mógł wynikać z tego, że Szeptycki nie dopuszczał do siebie myśli, iż mogło dojść do zorganizowanej eksterminacji Polaków. Mógł się też obawiać, by potępienie "antypolskiej akcji" banderowskiej nie zostało wykorzystane przeciw ukraińskim aspiracjom niepodległościowym, chociaż zarazem miał wyraźny dystans do OUN-B i UPA.

    Szeptycki zmarł wkrótce po wkroczeniu do Lwowa oddziałów Armii Czerwonej. Sowiecka władza przystąpiła do rozprawy z UPA. Jednym z narzędzi walki była milicja pomocnicza, tzw. Istrebitelnyje Bataliony. Udział Polaków w tych formacjach był i jest uważany przez Ukraińców za wymierzoną w ich niepodległościowe dążenia kolaborację z Sowietami. Motyka zauważa, że nabór był przymusowy i licznych Polaków skierowały do nich wojenkomaty (sowieckie komisje wojskowe).

    W Polsce lubelskiej

    Między lutym a kwietniem 1945 roku od Lubaczowa do Sanoka przetoczyła się fala napadów na wsie ukraińskie. "W istocie różne polskie formacje zbrojne postanowiły wprowadzić stosowaną dotąd przez UPA metodę czystek etnicznych" - pisze Motyka. Jego zdaniem napady te, podczas których popełniano zbrodnie na ludności ukraińskiej (zginęło 2-3 tys. cywilów), miały zmusić do ucieczki ludność ukraińską. Dokonywały ich oddziały poakowskie, podziemia narodowego, a także formacje podległe rządowi lubelskiemu. Polską stronę obciążają także rabunki, zabójstwa i gwałty podczas tzw. repatriacji Ukraińców, dokonywane zarówno przez żołnierzy, jak i bandy kryminalne. Podczas walk Wojska Polskiego i UPA zbrodni dokonywały obie strony.

    Zdaniem Grzegorza Motyki wojsko przyjmowało opcję całkowitego wysiedlenia ludności nie dlatego, że był to jedyny sposób zlikwidowania UPA, lecz dlatego, że wydawało się to najprostsze do przeprowadzenia. Stanowisko wojskowych odpowiadało komunistycznym politykom - wysiedlenia, mające rozproszyć i w konsekwencji doprowadzić do zasymilowania Ukraińców i Łemków, były etapem do stworzenia państwa jednolitego narodowo. Akcję "Wisła" zrealizowano pod pretekstem walki z UPA.

    Grzegorz Motyka oblicza, że w latach 1943-1947 z polskich rąk zginęło 11 - 15 tys. Ukraińców. Polskie straty to 76 - 106 tys. zamordowanych, w znakomitej większości podczas rzezi wołyńskiej i galicyjskiej. W opinii autora, "choć akcja antypolska była czystką etniczną, to jednocześnie spełnia ona definicję ludobójstwa". Podkreśla, że nie można  stawiać znaku równości między planową eksterminacją Polaków na Wołyniu i Galicji Wschodniej a lokalnymi polskimi akcjami odwetowymi.(...)

    Grzegorz Motyka "Od rzezi wołyńskiej do akcji "Wisła". Konflikt polsko-ukraiński 1943 - 1947". Wydawnictwo Literackie 2011.

    Tomasz Stańczyk (fragment, "Rz", 28.04.2012)

Powrót do strony głównej serwisu "Wołyń naszych przodków" www.nawolyniu.pl